sobota, 1 lutego 2025
BLACKSLASH - Heroes, Saints & Fools (2025)
Czas nieubłaganie szybko leci i taki Blackslash nie tak dawno był młodym zespołem debiutującym na niemieckiej scenie metalowej. Teraz po 18 latach mają już jakąś renomę i wydali w sumie 5 albumów, z czego najnowszy zatytułowany "Heroes, saints & fools". Tu nie ma niespodzianki, bowiem Blackslash dalej trzyma się swojego opracowanego stylu. Klasyczny heavy metal z nutką speed metalu i dużo patentów Iron maiden, co było ich takim znakiem rozpoznawczym. Cieszy na pewno fakt, że band dalej gra na wysokim poziomie i nie próbuje się na siłę zmieniać. Skoro formuła się sprawdza to po co to zmieniać.
Podobieństwa do poprzednich płyt można już dostrzec patrząc na frontową okładkę nowego dzieła. Samo brzmienie również nie zmienia się i dalej jest zadziorne i mocno wzorowane na latach 80. Ten schemat się powtarza i to akurat spory plus. Nikt nie liczył na zmiany, a właśnie na kontynuacje. Lata lecą, a wokalista Clemens Haas wciąż śpiewa z pasją i dbałością o detale. Dzięki niemu czuć ten klimat lat 80. Sekcja rytmiczna mocno wzorowane na scenie brytyjskiej, zwłaszcza Iron maiden i to słychać od pierwszych dźwięków. Nowy album to też nowe partie gitarowe duetu Christian Haas/ Daniel Holderle, którzy grają swoje i skupiają się na chwytliwych melodiach i prostych motywach. Nie ma w tym za grosz oryginalności, ale zabawa jest przednia. Słucha się tego bardzo przyjemnie i każdy dźwięk jest dopracowany.
Zawartość to 44 minuty materiału, który oddaje to co najpiękniejsze w muzyce Blackslash i już otwierający "Heroes, Saints and fools" od razu daje wyraźny sygnał, czego mamy się spodziewać. Dalej mamy rozpędzony "Tokyo", który jest dobrym hołdem dla twórczości Iron maiden z pierwszych płyt. Heavy metal pełną gębą i do tego ten klimat lat 80. "Sacrificed" zachwyca pracą gitar, drapieżnością i przebojowym stylem. Murowany hit! Nieco stonowany i marszowy "Life After Death" to kolejny dobrze przemyślany i zaaranżowany kawałek. Znów band odsyła nas do twórczości Iron maiden. "The Watcher" promował album i czuje się jakby słyszał zaginiony klasyk "Seventh son of the seventh son". Co za energia, pomysłowość i wykonanie. Rasowy killer i jeden z najlepszych momentów na płycie. Rozpędzony "Die by the blade" też zachwyca i pokazuje, że można wykorzystać ograne patenty i dostarczać sporo frajdy słuchaczowi. "Where are we heading to" to nastrojowa ballada o rockowym zacięciu i potrafi złapać za serce. Zamykający "Maniacs and madmen" to kolejny energiczny hicior. Stara szkoła heavy/speed metalu rządzi.
Blackslash robi swoje i znów sieje zniszczenie. Klasyczne patenty, sporo energii, przebojowości i chwytliwych melodii, a do tego pełno wpływów Iron maiden. Kolejny świetny album w dyskografii Niemców.
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
to ma być jakiś tribute Saracena czy o co tu chodzi?
OdpowiedzUsuńHeroes, Saints & Fools? Really? The next album will be Lightning to the Nations and the next one will be Rock Until You Drop. In terms of musical value, we are referring to a mediocre album
OdpowiedzUsuń