sobota, 15 lutego 2025
Löanshark - No Sins To Confess (2025)
Aless Oppossed i Logan Heads w tym roku już prezentowali debiut Crimson Storm, a to nie koniec muzyki jakiej przygotowali dla nas. Jest jeszcze debiut hiszpańskiego Löanshark o tytule "No Sins To Confess", który ukazał się 14 lutego nakładem RPM Roar. Płyta jakich wiele, gdzie jest dużo NWOTHM, są elementy speed metalu, hard rocka, czy przede wszystkim heavy metalu z lat 80.Band czerpie garściami z Iron maiden, Saxon, czy Enforcer.
Okładka kiczowata, jak przystało na okładki z lat 80. Brzmienie też nieco przybrudzone i wzorowane na tych z lat 80. Do tego dochodzi specyficzny i nastrojowy wokal Logana Headsa, który idealnie sprawdza się w takim graniu, zwłaszcza w momentach gdzie trzeba wejść w wysokie rejestry. Jego partie gitarowe też są solidne i nie brakuje tutaj godnych uwagi melodii. Problem w tym, że konkurencja w takim graniu jest strasznie silna i jest w czym wybierać. Na perkusji jest Angel Smolski z raptore, którego partie są dynamiczne i bardzo wyraziste.
Na pierwszy idzie "Electric Shockin waves", który jest trochę oklepany, ale miły w odsłuchu. Można się dobrze przy tym bawić. Iście w stylu iron maiden rozpoczyna się "Machine Gunner", który również przemyca trochę patentów Judas Priest czy Dokken. Pierwszy hicior, który zapada w pamięci. Band przyspiesza w "Another man in the Trunk", który jest rozegrany w bardziej speed metalowej formule. Dobry utwór, ale jakoś niczym specjalnym sie nie wyróżnia. Troszkę Judas Priest można usłyszeć w stonowany i zadziornym "Backstabber" i to kolejny jaśniejszy punkt płyty. Brawa za pomysłowy riff w "Wet'n Wild" i znów udane balansowanie na pograniczu hard rocka i heavy metalu. W takiej konwencji Loanshark radzi sobie bardzo dobrze. Warto wspomnieć o energicznym i pozytywnie zakręconym "Bad guys dont lose", gdzie znów słychać dobrą zabawę, solidny riff i przebojowy refren. Wpada w ucho, a to już coś. Jest cover Merseille w postaci "Open Fire", który jest po prostu udany. Całość wieńczy zadziorny "Heavy metal Addicts" i to znów bezpiecznie zagrany heavy metal. Jest klimat lat 80, prosta formuła i sprawdzone patenty. Dobrze się tego słucha, ale nie wywołuje większych emocji.
"No sins to Confess" to solidny nwothm i nic ponadto. Płyta jakich wiele i w sumie pewnie za pare miesięcy świat zapomni o tej płycie. Dobrze umila czas to fakt, ale nie wzbudza większych emocji. Ot co solidnie zagrany heavy metal w klimacie lat 80. Warto posłuchać i wyrobić swoje zdanie.
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz