niedziela, 2 lutego 2025
MAJESTICA - Power Train (2025)
Nie ma nowego Twilight Force, ostatni album Rhapsody of Fire też nie jest idealny, podobnie jak ostatnie dzieło Fellowship, a nowy Gloryhammer nie wiadomo kiedy ukaże się. Nadchodzi za to nowy krążek szwedzkiego Majestica. Tommy Johansson skupił się całkowicie na Majestica, tym samym porzucając bycie w Sabaton. Może nie taka głupia decyzja, bo można całą swoją uwagę skupić na zespole, które jest jego dzieckiem. Talent i pomysły Tommy'ego są dobrze znane i to jeden z najbardziej uzdolnionych muzyków, który nie tylko zachwyca pięknym głosem, świetnymi zagrywkami gitarowymi, ale też świetnymi pomysłami na kompozycje. 5 lat czekania i o to jest "Power train", czyli 3 studyjny album Majestica. Premiera 7 lutego nakładem Nuclear Blast.
W składzie drobne zmiany, bowiem w 2021r dołączył gitarzysta Peter Hjerpe z Mad Hatter. To z nim zmajstrowano nowy materiał. Jego współpraca z Tommym układa się znakomicie i to słychać od pierwszych dźwięków. Pełno tu chwytliwych melodii, troszkę w tym nutki neoklasycznego grania, ale przede wszystkim dominuje podniosłość i epickość. Wszystko w celu utrzymania się przy stylistyce symfonicznego power metalu. W dalszym ciągu czuć taki klimat fantasy, taki świat magii i to taki znak rozpoznawczy Majestica. Tommy to wiadomo geniusz i potrafi dostarczyć power metal najwyższych lotów. Tak tez jest i tym razem. Każdy aspekt płyty robi ogromne wrażenie. Począwszy od znakomitej okładki, który na długo zapada w pamięci. Pełno detali i smaczków, a do tego jeszcze mocne, czyste brzmienie, które uwypukla każdy dźwięk. Majstersztyk.
Płyta jest zróżnicowana, naładowana hitami, wyrazistymi riffami, chwytliwymi melodiami i nie sposób oderwać się od tej muzyki. Całość przemyślana i dojrzała. Kto kocha takie klimaty, to od razu poczuje zachwyt. Płyta trwa 47 minut i zawiera 10 kawałków. Pierwszy to rozpędzony "Power Train" i to rasowy killer w stylizacji symfonicznego power metalu. Co za energia, przebojowość i tutaj brzmi to obłędnie. Klasa sama w sobie. Znajomo brzmi motyw przewodni w "No pain, No gain", który przypomina najlepsze hity Gamma ray, Stratovarius czy Helloween. Prawdziwe cudo i sieje zniszczenie. Podobne emocje wzbudza drapieżny "Battle cry" i sam refren troszkę zalatuje Hammerfall. Cudo i można słuchać na okrągło. Niby brzmi to wszystko znajomo, ale jest zagrane z polotem i pomysłem. Początek niszczycielski i zobaczymy co jest dalej. "Megatrue" stonowany, bardziej marszowy i epicko. Słychać wpływy Sabaton, ale też coś z Manowar, czy też Black Sabbath ery Tony Martina. Klimat fantasy i pełen słodkości symfoniczny power metal wraca w "My epic Dragon", który mocno inspirowany jest twórczością Rhapsody of Fire czy Twilight Force. Kolejny szybki power metalowy killer to "Thunder Power" , a "Story in the night" potrafi podziałać na zmysły i emocje. Słychać w tych kawałkach wpływy Stratovarius. Nieco słodszy jest "Victiorious" przemyca elementy Sonata Arctica, Stratovarious czy właśnie Victiorious. Taki pozytywnie zakręcony power metal. Na koniec mamy "Alliance Anthem" i znów prawdziwa dawka power metalu z najwyższej półki i tutaj jest wszystko. Energia, ostry riff, niszczący refren i przepiękne solówki. Uczta dla fanów gatunku.
Majestica już zagrzała swoje miejsce w power metalowym światku i Tommy znów pokazał swoją klasę. To prawdziwy czarodziej, który potrafi stworzyć coś niezwykłego, a do tego jest utalentowanym gitarzystą i charyzmatycznym wokalistą. Prawdziwy lider, który wie co chce i jak to zrealizować. "Power Train" to faktycznie rozpędzony pociąg, który nie zatrzymuje się i niszczy wszystko na swoje drodze. Prawdziwa perełka!
Ocena: 10/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No właśnie , muszę coś dodać by się pochwalić co do tego genialnego twórcy. Miałem z nim kontakt za czasów powstawania jego pierwszych pomysłów. Wasz Stefan musi się pochwalić bo pisałem z nim wiele za dawnych czasów i każdą płytę (Rein Xeed) dostarczał mi podpisana przez siebie z adnotacją ,,dla Stefana''. Mam je do dziś , cała dyskografię Rein Xeed :) z autografami. Wierzyłem w niego pomimo że strasznie skakał z kapeli na kapelę. Miałem wrażenie że czegoś szukał. Od razu wiedziałem że Sabaton nie jest dla niego ale wiadomo to zawsze jakaś odskocznia finansowa i zaistnienia. Głos rewelacyjny, pomysłów ma na sto albumów, gitara w ręku jakby zaczarowana. Taki fajny ,,misiu'' ale swobodny w obyciu. Teraz już nie mam z nim kontaktu bo czas mi wnuczek zajmuje, ale na słuchanie dobrego poweru zawsze znajdę. Czekam na płytę i w ciemno kupuję bo nigdy się nie zawiodłem
OdpowiedzUsuń