środa, 26 lutego 2025
VULTURES VENGEANCE - Dust Age (2025)
Powrocił Vulture Vengeance i to po 6 latach ciszy. To ważna informacja dla wszystkich tych co gustują w epickim heavy/power metalu, który ma taki bardziej rycerski, heroiczny charakter. Błyszczeli na debiucie z 2019r i błyszczą również na najnowszym albumie zatytułowanym "Dust Age". Płyta ukazała się 21 lutego nakładem High Roller Records. Każdy kto choć trochę przepada z twórczością Omen, Manowar, Tyrant i Helloween z czasów "Walls of Jericho" ten pokocha to co wyczynia ten włoski band. Debiut był zacny i nowy album również robi furorę.
Duży plus za brzmienie rodem z płyt z lat 80 i klimatyczną okładkę. To zachęca by sięgnąć po owe wydawnictwo. Sukces płyty tkwi w talencie muzyków, którzy sprytnie potrafią połączyć chwytliwe melodie z agresywnymi riffami i szybką pracą sekcji rytmicznej. To wszystko brzmi naprawdę świetnie i można delektować się jak band to znakomicie rozplanował. Nie ma tu miejsca na chybione motywy czy partie gitarowe. Wszystko jest spójne i przemyślane. Band idzie ścieżką obraną i wciąż słychać inspiracje USPM. Co do składu to warto wspomnieć, że w 2024r band zasilił gitarzysta DD Fury i razem z Tonym T . Steelem tworzą zgrany duet gitarowy. Panowie stawiają na drapieżność, energię i przebojowość. Jest czym się zachwycać.
Płytę otwiera tytułowy "Dust Age" i rozpoczyna się spokojnie, tak niewinnie. Po chwili wkracza szybkie tempo, ostrzejszy riff i zaczyna się prawdziwa uczta dla fanów gatunku. Co za wejście ma "Queen of the Last Light" i ta praca gitar, ten motyw przewodni i duża dawka przebojowości sprawiają, że utwór z miejsca jednym z najciekawszych na płycie. Podobne emocje wywołuje "Those Who sold the world" i ta praca gitarzystów jest godna podziwu. Również furorę robi głos Toniego T Steela, który ma charyzmę, pazur w głosie i ten specyficzny głos idealnie tu współgra z całością. Stonowane tempo, tajemniczy klimat to atuty "City of a Thousands blades", z koeli szybkość i pomysłowość cechują przebojowy "The Foul Mighty Temple of Men". Na sam finał bardziej balladowy kawałek w postaci "it holds" i to całkiem udany kawałek, choć nie robi takiego szału jak poprzednie utwory.
Vultures Vengeance stanął na wysokości zadania i nagrał kawał dojrzałego i przemyślanego heavy/power metalu w bardziej rycerskiej, heroicznej odsłonie. Panowie znają się na rzeczy i wiedzą jak porwać tłumy. Płyta zróżnicowana, melodyjna i przebojowa. Jest epickość i spora dawka świetnie rozegranych solówek. Dużo dobrego się dzieje, a band pokazuje że nie jest gwiazdą jednej płyty i naprawdę mają coś do zaoferowania. Brawo! Tak trzymać!
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz