piątek, 14 maja 2021

AGAINST EVIL - End of the line (2021)

W 2014r w Indiach narodziła się kapela Against Evil. Mają za sobą udany debiut "All hail the king", a teraz po 3 latach czas pokazać światu czy to był jednorazowe pozytywne zaskoczenie czy band faktycznie jest utalentowany i faktycznie stać ich na kolejny udany album. "End of the line" to świetna mieszanka stylów wypracowanych przez Judas Priest, Dio czy Manowar. 

Okładka albumu jak i brzmienie mocno nasuwają skojarzenie bardziej z thrash metalem, czy power metalem, jednak muzyka to soczysty heavy metal. Jest z jednej strony nowocześnie, a z drugiej bardzo klasycznie. Niby panowie nie odkrywają ameryki, ale grają na wysokim poziomie i ta muzyka może się podobać. Stonowany i niezwykle zadziorny otwieracz 'The sound of violence" pokazuje potencjał tej kapeli.  Dobrze wypada wokalista  Siri Sri, choć brakuje mu nieco agresji i tak zwanego powera. Motorykę heavy/power metalową dostajemy w rozpędzonym"Speed Demon" i tutaj nie ma żartów. Rasowy killer w klimatach Primal Fear czy gamma ray. No jest moc! Dużo klasycznego judas priest dostajemy w stonowanym "Out for blood". Imponuje marszowe tempo i epickość w "Call to war", który jest hołdem dla Manowar. Tytułowy "End of the line" to nowocześnie brzmiący heavy metal w agresywnym wydaniu i brzmi to obłędnie. Epicki heavy metal wybrzmiewa też znakomicie w przebojowym "Sword of power". Kocham takie proste i chwytliwe riffy jak ten w rozpędzonym "Fearless" i niezły luz tutaj czuć. No jest moc i band pokazuje tutaj klasę. To jest prawdziwy heavy metal! Na sam koniec soczysty i oldschoolowy "War Hero" i znów mam ciary. To jest to! Band pokazuje, że są nie do zatrzymania.

100 % heavy metalu i satysfakcja gwarantowana. Brzmi to oldschoolowo, a zarazem świeżo i nowoczesność. Agresja spotyka melodyjność i przebojowość.  Gitarzyści są tutaj nie do zatrzymania i dostaliśmy świetnie wyważony krążek, który może śmiało namieszać w tym roku.

Ocena: 9/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz