niedziela, 9 maja 2021

KRUK & WOJTEK CUGOWSKI - Be there (2021)


 Mam słabość do płyt, gdzie pojawiają się wpływy Rainbow, Deep Purple, czy Whitesnake.  Takie zespoły jak Voodoo Circle, The vintage Caravan czy Demons Eye dość szybko skradły moje serce. Każdy tego typu band szybko imponuje mi feelingiem i dbałością o detale. Nie tak łatwo grać w takim stylu, bo mierzymy się tak naprawdę z klasyką. Nie każdy jednak wie, że mamy też swój własny polski band tego typu i jest nim Kruk. Kapela zaczynała od coverów znanych kapel. Od tamtego czasu band dawno się rozwinął i urósł do rangi prawdziwej gwiazdy.  Kapela od roku 2001 często zmieniała skład i troszkę szkoda, że na stanowisku wokalisty nie ma Tomasza Wiśniewskiego, z którym band nagrał swoje najlepsze płyty. Jego miejsce zajął Wojtek Cugowski. Teraz można się zastanowić czy Wojtek swoją osobą nie zdominował tego albumu i czy band nie poszedł w komercję? Te odpowiedzi znajdziemy na najnowszym albumie Kruka, czyli "Be there".

Tytuł idealnie nawiązuje do tytułów poprzednich płyt i już wiadomo, że Kruk jest dalej sobą. Faktycznie tak jest, bowiem muzyka w dalszym ciągu nawiązuje do Deep Purple, Whitesnake, Rainbow, czy Uriah Heep. Nie ma zaskoczenia i to jest dobry znak, bowiem Kruk idealnie czuje tego typu muzykę. Liderem grupy jest gitarzysta Piotr Brzychcy, który czaruje swoją grą i pomysłowymi riffami. Zawsze stawia na feeling i emocje w swojej grze, ale też jest w tym też przebojowość i melodyjność. Piotr mimo długiej przerwy wciąż ma w sobie to coś. Na nowej płycie roi się od bardzo emocjonalnych dźwięków i złożonych motywów.  Czy jest to najlepszy album pod tym względem? Ciężko taki wytypować, bo cała dyskografia Kruka jest udana, ale śmiało można postawić "Be there" w czołówce. Wojtek Cugowski to drugi bohater tej płyty. Tak wiem, wszyscy kojarzą go z kapeli Bracia, czy ostatniej płyty nagranej wspólnie z Piotrem i ojcem Krzysztofem. Zawsze Wojtek był troszkę w ich cieniu i fajnie że może się rozwijać i pokazać troszkę swojej duszy i swoich inspiracji. Nie pierwszy raz idzie w rejony ciężkiego grania, bowiem już Tipsy Train był takim pierwszym przystankiem Wojtka. Właśnie tam dał się poznać jako utalentowany wokalista, który idealnie odnajduje się w klasycznym hard rocku. Na "Be there" głos Wojtka jest bardzo klimatyczny i nasuwa charyzmę pokroju Turnera, Davida Reedmana, czy Doggiego White'a.  No klasa jak zawsze, ale to też nic nowego w przypadku Cugowskich.Brzmienie nasuwa lata 70 czy 80 i również jest mocnym atutem nowej płyty Kruka.

Wielkie nazwiska to nie wszystko i liczy się muzyka i pomysł na nią. Mocne wejście na płycie jest ważne i energiczny "Rat Race" to strzał w dziesiątkę. Jest tutaj coś z "The wicker man" iron maiden, ale jest też sporo starego Rainbow, czy Deep Purple. Piękne rozegrane partie gitarowe i nastrojowy głos Wojtka sprawiają, że ciągnie nas do świata Kruka. Deep purple z czasów "Perfect Strangers" i nutkę Whitesnake dostajemy w klasycznym i oldschoolowym "Hungry for revenge". Utwór trwa 6 minut i dzieje się tutaj sporo dobrego. Nowy album kruka to przede wszystkim emocje i nastrojowy hard rock. Kruk to klasa świata i najlepszym tego dowodem jest "Prayer of the unbeliever", który imponuje nie tylko długim czasem trwania. To ukłon w stronę progresywnego rocka i starego Deep Purple. Nie wiem czemu, ale słyszę tutaj ducha "Child in time". Nastrojowy i emocjonalny klimat, finezyjne solówki i ta magia unosząca się nad tym kawałkiem. Cudo!  Prosty hard rock dostajemy w przebojowym "made of stone", który stawia na zadziorność. Piotr daje upust swoim emocjom i gitarowemu geniuszowi w kolejnym kolosie, a mianowicie "The Invisible Enemy". W tym kawałku, większy nacisk położono na hard rockowe szaleństwo i rozbudowane partie gitarowe. No i znów Piotr szokuje swoją pomysłowością i złożonymi solówkami. Klasa świata i bez wątpienia to jeden z najlepszych gitarzystów nie tylko na polskiej scenie metalowej. Momentami brzmi niczym Ritchie Blackmore w swoim najlepszym okresie. Mroczny feeling i duże pokłady Deep Purple czy Rainbow znajdziemy w stonowanym "Dark broken Souls" i to jest jeden z moich faworytów. No jest łezka w oku i takiego grania w ostatnim czasie jest naprawdę mało. Panowie mogą śmiało konkurować z najlepszymi. Deep purple niech biorą z nich przykład. "To those power" to kolejny emocjonalny kolos, który imponuje ciekawymi motywami i licznymi przejściami. Oj dzieje się tutaj sporo dobrego i band znów zaskakuje pomysłowością. Troszkę nie pasuje mi tutaj ballada "Be there", która jest ładnie zagrana i potrafi złapać za serce.

Można zastanawiać się nad komercyjnym aspektem nowego krążka Kruka, nad tym czy lepiej brzmiało by to z głosem Tomasza Wiśniewskiego, czy nie jest to za emocjonalna płyta. Jedno jest pewne, to jeden z najlepszych albumów hard rockowych roku 2021 i jeden z najlepszych albumów kruka. Klasa sama w sobie. Panowie postawili na emocje, na klasyczne dźwięki i znakomite motywy nawiązujące do Rainbow czy Deep Purple. Warto było czekać te kilka lat na nowe dzieło Kruk. To wciąż jeden z najlepszych polskich zespołów. Nazwisko Cugowskiego podziała jak magnes dla tych osób, które nie znają Kruka, ale dobrze kojarzą głos Wojtka. To trzeba usłyszeć !

Ocena: 9.5/10

1 komentarz:

  1. Kruka lubiłem zawsze. Purpurowy odcień ich muzyki nigdy nie raził, wręcz przeciwnie, budził jakąś nostalgię za tamtymi czasami. Nie wiem dlaczego na ,,Be There,, nie śpiewa Wiśniewski tylko Cugowski, pewnie jednak względy komercyjne. W końcu tych ,,purpurowych,, fanów nie przybywa, jesteśmy po prostu coraz starsi. A może się mylę ? A ten singielek ,,Rat Race,, to kiedyś by zaszalał na liście przebojów ,,trójki,,...

    OdpowiedzUsuń