piątek, 7 maja 2021

TODD MICHAEL HALL - Sonic Healing (2021)


 Todd Michel Hall to jeden z moich ulubionych wokalistów. Niszczył w Jack Starr Burning, czy w Riot V i nic dziwnego że  w końcu przyszedł czas na solowy album tego znakomitego wokalisty. Jego głos sprawdzał się w heavy/power metalowej muzyce, tak więc dziwi troszkę, że muzyka zawarta na "Sonic healing" to tak naprawdę hard rock w klasycznym wydaniu. Kto kocha lata 80 i twórczość Kiss, Bondifre, Foreigner, czy Boston ten powinien zapoznać się z tym albumem.

Obok tego znakomitego głosu mamy równie doświadczonego gitarzysty Kurdta Vanderhoofa z Metal Church, który wsparł Todda w zakresie komponowania utworów czy produkcji albumu. Zadbał też o zaplecze gitarowe tego albumu, tak więc już można wywnioskować że panowie zadbali o odpowiedni poziom tego wydawnictwa. Rzeczywiście mamy do czynienia z dobrze wyważonym albumem hard rockowym. Riffy są proste i zadziorne, a wokale Todda wpasowują się w takimi rodzaj muzyki. Niby wszystko jest ok i iskrzy między Toddem a Kurdtem, to jednak nie jest to płyta idealna. Brakuje może nieco większej dawki przebojowości? Może nieco świeżych pomysłów?

Płytę promował naprawdę udany "Ovedrive", który zaskakuje energicznym riffem i old schoolowy feelingiem. No jest moc i brzmi to naprawdę solidnie. Taki "Let loose tonight" brzmi momentami jak Metal Church z ostatnich płyt, ale tez klimat Ac/Dc można tutaj wyłapać. Oczywiście są słabe momenty jak choćby komercyjny "Running After You". Taki "Sonic Healing" momentami brzmi jak track z "Hanging in the balance" Metal church. Ten kawałek ma podobną konstrukcję i feeling. Mamy też zadziorny "to the bone" czy rozpędzony "Long lost rock and rollers".

"Sonic healing" to kawał solidnego, oldschoolowego hard rocka w klimacie lat 80. Płytę dobrze się słucha, ale do pełnego zadowolenia troszkę brakuje. Kuśtyka troszkę przebojowość i poziom nie których kompozycji. Dla fanów głosu Todda jest to pozycja oczywiście obowiązkowa.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz