czwartek, 13 maja 2021

NEONFLY - The future, tonight (2021)


 Już okładka najnowszego albumu brytyjskiego Neonfly daje nam wyraźny znak, że jest coś nie tak. Raz logo jakieś takie inne, okładka bardziej jakaś taka progresywna i nijaka. Niestety, ale najnowszy album "The future, tonight", który ma mieć premierę 18 czerwca rozczarowuje.

Coś poszło nie tak, bo przecież skład jest ten sam i band dalej stara się grać melodyjny metal. W czym tkwi problem? Jak dla mnie za dużo komercyjnych dźwięków, za mało przebojów i wszystkie jest jakieś takie nijakie. Jest pop, rock, progresywny metal i nutka melodyjnego metalu. Power metalu w zasadzie tu nie uświadczymy. Will Norton to utalentowany wokalista, który nie wykorzystuje swojego daru i troszkę marnuje się na nowym krążku. Jest to jakieś chaotyczne i bez wyrazu. Tak też zaczyna się, bowiem otwieracz "This world is burning", który brzmi jakoś tak bardziej rockowo i progresywnie, a mało w tym melodyjnego metalu. Taki rockowy "Flesh and blood" nadawałby się do radia i to troszkę odstrasza. "beating hearts" jakoś zalatuje Def Leppard i to też nie jest kierunek w jaki powinien iść Neonfly. Jest tu jeden udany kawałek i jest to bez wątpienia melodyjny "Another Eden" który kusi zadziornością i melodyjnością. To jest taki ukłon w stronę starych płyt neonfly. Też pozytywnie wypada nieco bardziej progresywny "Final warning", jednak to wciąż za mało.

Nie ma power metalu, nie ma melodyjnego metalu, nie ma hitów i w zasadzie ciężko napisać coś dobrego o nowym Neonfly. Wieje nudą i komercją, a nie tego spodziewałem się po tej kapeli. Szkoda, bo to już nie jest ten sam band.

Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz