wtorek, 25 maja 2021

BURNING WITCHES - The witch of the north (2021)

Burning Witches nie trzeba nikomu przedstawiać. To już rozpoznawalna kapela heavy metalową, którą tworzy 5 utalentowanych kobiet. Mają na swoim koncie 4 albumy i ten najnowszy "The witch of the north" ma premierę już 28 maja. Niby nic odkrywczego nie znajdziemy na nowym dziele, ale to wciąż bardzo przemyślany i dojrzały heavy metal.

Nie ma mowy o zmianie stylistycznej i dalej mamy soczysty i zadziorny heavy metal z nutką power metalu. W składzie pojawia się gitarzystka Larissa Ernst, dla której jest to pierwszy album z Burning Witches. Niby jest wszystko ok i nie brakuje ciekawych utworów, to jednak jako całość to wciąż album dobry, w porywach do bardzo dobrego. Brakuje mi elementu zaskoczenia i większej dawki przebojowości. Panie grają swoje i robią to bardzo dobrze i kto lubił poprzednie wydawnictwa ten od razu przekona się do nowego dzieła.

Tytułowy "the witch of the north" już na wstępie czaruje mocnym riffem i marszowym tempem. Brzmi to obiecująco i jest to jeden z mocniejszych utworów na płycie. Band czerpie garściami z Judas Priest, Dio czy Crystal Viper i taki "Tainded Ritual" to potwierdza. Ciekawie wypada rozpędzony i agresywny "The circle of Five", gdzie wokalistka Laura pokazuje, że potrafi śpiewać agresywnie i z wykopem. Kolejny mocny punkt tej płyty to dynamiczny i mroczny "Thrall". Dobrze się tego słucha, ale do ideału też trochę brakuje. W to wszystko dobrze wpisuje się dobrze rozegrany cover Savatage czyli "Hall of the mountain king". Panie poradziły sobie z tym klasykiem.

Jest kilka mocnych kawałków i panie grać potrafią, ale bolączką tej płyty jest zbyt długi czas trwania i nierówny materiał. Pojawiają się ciekawe i wciągające kompozycje z mocnymi riffami, ale są też średnie i nudne utwory, które zaniżają jakość płyty. Burning Witches nagrał solidny album, ale nic ponadto.

Ocena: 6/10
 

6 komentarzy:

  1. Dlatego mam z nimi problem. Niby wszystko gra ale nie do końca

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko psuje tu wokalistka, jest cienka jak dupa węża :/

    OdpowiedzUsuń
  3. "Pojawiają się ciekawe i wciągające kompozycje z mocnymi riffami, ale są też średnie i nudne utwory, które zaniżają jakość płyty."
    Eeee, truizm, można to napisać do 80% płyt, dla mnie ich najlepsza ha!

    OdpowiedzUsuń
  4. Żartujesz, takie "Flight Of The Valkyries" czy "Lady Of The Woods" to wręcz czysty White Skull - a wiadomo, że kto nie lubi Białej Czachy ten dupa. Zresztą Guldemond w wielu miejscach śpiewa jak De Boni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry ale white skull to ja tam nie uswidaczylem🤔 tobie się podoba a mi tak średnio i wolę posłuchać faktycznie white skull😁

      Usuń