Prędzej czy później szwedzki Ambush musiał powrócić z nowym materiałem. Zespół istnieje już od 12 lat i w tym czasie zyskał szerokie grono oddanych fanów, a sama nazwa stała się rozpoznawalna wśród maniaków nurtu NWOTHM. Każdy dotychczasowy album działał na wyobraźnię i dostarczał solidnej dawki wysokiej jakości heavy/speed metalu. Teraz, po pięciu latach, nadszedł czas na czwarty longplay zatytułowany" Evil in All Dimensions", który ukazał się dziś, 5 września, nakładem Napalm Records. Kto gustuje w muzyce w stylu Striker, Skull Fist, Enforcer czy Helloween z czasów Kaia Hansena, szybko odnajdzie się w świecie Ambush i nowej płyty. Tego albumu po prostu nie można przegapić.
W ciągu ostatnich pięciu lat w składzie zaszła niewielka zmiana – w 2022 roku do zespołu dołączył basista Oskar Andersson. Na nowym albumie swoje umiejętności w pełni prezentuje też gitarzysta Karl Dotzek, który wraz z Olofem Engkvistem tworzy niezwykle zgrany duet. Panowie doskonale wiedzą, jak porwać publiczność – jest klasycznie, z pazurem, ale i z dbałością o chwytliwe melodie. Trzeba docenić różnorodność kompozycji oraz niezmienne przywiązanie grupy do wysokiej jakości. Ambush pozostaje wierny swojemu stylowi i wciąż gra na bardzo wysokim poziomie. Niewątpliwą gwiazdą zespołu pozostaje charyzmatyczny i obdarzony imponującym głosem wokalista Oskar Jacobsson. Niezależnie od tego, czy śpiewa w niskich, czy wysokich rejestrach – zawsze robi ogromne wrażenie.
Zespół ponownie zadbał o mocne brzmienie oraz klimatyczną okładkę, co stało się już znakiem firmowym Ambush. Materiał jest spójny i treściwy, a całość zamyka się w czterdziestu minutach. Świetnie otwiera płytę utwór tytułowy "Evil in All Dimensions", który przywodzi na myśl wczesne Helloween – zarówno w klimacie, jak i w ekspresyjnym wokalu Oskara. To jeden z najmocniejszych punktów albumu. Lekki i zadziorny Maskirovka to z kolei rasowy hołd dla heavy metalu lat 80., a jego przebojowość nie pozwala usiedzieć w miejscu. W rozpędzonym Iron Sign ponownie można usłyszeć ducha Helloween z epoki Hansena – kolejna perełka w zestawie.
Na płycie znalazło się także miejsce na rockową, pełną klimatu balladę I Fear the Blood, która naprawdę zapada w pamięć. Come Angel of Night to z kolei energetyczny heavy/speed metalowy cios i następny kandydat na koncertowy hit. Nieco słabiej wypada hardrockowy The Reaper, jednak szybko rekompensuje to przesiąknięty duchem Judas Priest numer Bending the Steel. Album wieńczy podniosły heavy metalowy hymn Heavy Metal Brethren – idealne zwieńczenie całej podróży.
Ambush nie zawodzi i konsekwentnie robi swoje. Grupa idzie za ciosem, dostarczając swoim fanom płytę z najwyższej półki. Mamy tu energię, drapieżność, przebojowość i ogromną dbałość o detale. Z krążka bije klimat lat 80. i szczera miłość do heavy metalu. To album, który po prostu trzeba mieć na swojej półce.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz