Po dziś dzień z dużą sympatią wspominam debiut meksykańskiej formacji Jet Jaguar. Endless Nights z 2020 roku to album dopracowany w każdym calu – pełen energii, przebojowy i doskonale oddający ducha nurtu NWOTHM, nawiązując jednocześnie do dokonań zespołów pokroju Skull Fist czy Enforcer.
Niestety, w ciągu ostatnich pięciu lat skład zespołu uległ zmianie. Z grupą pożegnali się gitarzysta Sergio oraz wokalista Maxx. Do zespołu dołączyli natomiast Ariyuki Arce w roli gitarzysty oraz Raiden Lozenthall, który objął funkcję wokalisty i jednocześnie drugiego gitarzysty. W tym odświeżonym składzie Jet Jaguar nagrał swój drugi album – Severance, którego premiera miała miejsce 24 października nakładem wytwórni Steamhammer.
Pod względem stylu muzycznego obyło się bez większych zaskoczeń – zespół nadal podąża dobrze znaną ścieżką. Niestety, zmiany personalne odbiły się na jakości materiału. Album jest mniej przebojowy i mniej agresywny, a gdzieś po drodze ulotniła się świeżość i ten wyjątkowy blask, który cechował debiut. Duet gitarowy Lozenthall/Arce stawia na proste, sprawdzone patenty i choć starają się jak mogą, nie udaje im się dorównać poziomowi pierwszego krążka. Spadek formy jest wyraźnie słyszalny i trudno go zignorować.
Na plus należy jednak zaliczyć Raidena – jego głos ma ciekawą barwę i świetnie pasuje do charakteru Jet Jaguar. Ma odpowiednie predyspozycje do bycia charyzmatycznym frontmanem. Niestety problem leży głównie w warstwie kompozycyjnej i aranżacyjnej – nie wszystkie utwory brzmią przekonująco i spójnie.
Produkcja zasługuje na pochwałę – brzmienie jest soczyste i nowoczesne, a okładka cieszy oko. Sama zawartość również potrafi dostarczyć sporo frajdy. Otwierający album Eternal Light to prawdziwa petarda i dowód na to, że Jet Jaguar wciąż potrafi grać rasowy, przebojowy NWOTHM. Następujący po nim Mach 10 to kolejny mocny punkt płyty, napędzany energetyczną, niemal speedmetalową motoryką. Nieco słabiej wypada Fool’s Paradise, w którym wyraźnie czuć hardrockowe naleciałości – podobnie jak w tytułowym Severance. Z kolei Disposable Minds i Evil Within to ukłon w stronę mroczniejszego, bardziej topornego grania.
Jet Jaguar miał znakomity start – ich debiut zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Drugi album niestety nie spełnia tych samych oczekiwań. Choć znajdziemy tu ciekawy wokal i kilka naprawdę udanych kompozycji, całość sprawia wrażenie nieco mniej inspirującej i mniej pomysłowej. Szkoda – potencjał wciąż jest, ale tym razem zabrakło materiału na naprawdę mocny krążek.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz