wtorek, 31 stycznia 2012

SUICIDAL ANGELS - Bloodbath (2012)

Albo jestem mało wymagający, albo niezbyt osłuchany w thrash metalu że rozwalił mnie nowy album greckiej formacji SUICIDAL ANGELS zatytułowany „Bloodbath”.. Płyta jest bardzo dobra, a patrząc na opinie słuchaczy wyrażających swoje zdanie na forach to można rzec, że jest to płyta udana w swoim gatunku i tyle. Co mnie urzekło w tym albumie to przede wszystkim klimat przełomu lat 80/90, to czysta, nieskażona agresja, to naturalność i niezwykła biegłość w technice. W za wirowanym współczesnym świecie, liczy się bardziej wykonanie, cały wydźwięk, liczy się to całe sztuczne opakowanie w postaci dopieszczonego brzmienia, do pseudo heavy metalu, który właściwie nie jest tym czym był kiedyś. Dzisiaj właściwie wszelkie nie dociągnięcia da się zatuszować w studio. Wróćmy jednak do SUICIDAL ANGELS. Warto krótki opisać ich historię i drogę do roku obecnego, kiedy to swoją premierę odbywa kolejny krążek tej formacji. Wszystko zaczęło się jakiej 11 lat temu, kiedy to gitarzysta i wokalista  Nick Melissourgos mając zaledwie 16 lat założył o to tutaj opisywaną kapelę. Założeniem owego młodzieńca było przede wszystkim granie old schoolowego thrash metalu wzorowanego na dokonaniach SLAYER, czy też KREATOR.  W tym samym roku ukazuje się pierwsze demo w postaci "United by Hate" , dwa lata później kolejne demo w postaci „Angels Sacrifice”. I właściwie cały czas byli aktywni i cały czas pracowali, szykując się do debiutanckiego album "Eternal Domination" , który ukazał się dopiero w 2007 r. Tym samym rozpoczęła się ich kariera i zdobywanie popularności, a także występu u boku gwiazd muzyki heavy metalowej. Dwa lata później ukazał się "Sanctify the Darkness”, który umocnił pozycję zespołu. W roku 2010 ukazał się z kolei „Dead Again”, który zdobył ogromne uznanie słuchaczy. W ramach regularnego odstępu czasu pomiędzy albumami, na nowy przyszło czekać tylko 2 lata. Zespół z każdym wydawnictwem rośnie w siłę i muszę przyznać, że nie spodziewałem się że będą wstanie nagrać kolejne tak udane dzieło. Można być do bólu wrednym i wytykać im, że to wszystko już było i to dekady temu, że nie są oryginalnie i że jadą na sprawdzonych patentach. Szczerze wolę sprawdzone, nieco odświeżone patenty, niż chybione nowe, przynajmniej wiadomo o co w tym wszystkim chodzi. Jest tutaj przede wszystkim agresja, dynamiczne partie gitarowe, surowy, ostry wokal, a wszystko może i prowizorycznie, prosto brzmi i o to tutaj chodzi, to nie konkurs najbardziej skomplikowanego metalu.  Już otwieracz „Bloodbath” dał do zrozumienia że nie będą brać jeńców. Ostry riff, rozpędzona sekcja rytmiczna, ostry wokal nicka i do tego ta nie wymuszona agresja, czy też dzikość. Tego mi brakowało w ostatnich wydawnictwach z tego gatunku. Pomijając wszelkie sprawdzone schematy i wszelkie inne pośrednie czynniki, muszę przyznać, że wyjątkowo atrakcyjnie brzmią poszczególne partie gitarowe, są może i ostre, agresywne, ale nie pozbawione melodyjności, czy tez szczypty chwytliwości. „Moshing Crew” to kolejna petarda, kolejna dawka energii, ale muszę przyznać że bardzo udane został trafiony tutaj główny motyw, taki można rzec bardzo zadziorny. Spokojnie, nastrojowo zaczyna się „Chaos” i mogłoby się wydać, że przyszedł czas na jakiś bardziej klimatyczny utwór, bardziej balladowy. Nie dajcie się zwieść sztuczkom zespołowi. Ale utwór też inaczej brzmi. Zespół udowadnia, że w tak jasno określonej formule można zaskoczyć słuchacza atrakcyjnym riffem, który łamie wszelkie bariery i można rzec zbliża się do heavy metalowej formuły. Do tego gdzieś w tle słychać patenty zespołu METALLICA. Jeśli chodzi o konstrukcję i styl to może już nie ma zaskoczenia w dalszej części, ale to nie znaczy że nie ma już killerów. SUICIDAL ANGELS jest specem od tworzenia łatwo wpadających melodii, które kipią energią i naturalną agresją. „Face of God”, "Torment Payback"  czy też „Skinning The Undead” to już takie typowe dla tej formacji kompozycje, oddające charakter całego albumu. Oczywiście zespół radzi sobie z bardziej złożonymi, bardziej stonowanymi kompozycjami jak „Bleeding Cries”, czy też "Morbid Intention To Kill" i choć nie ma już takiej napierdalanki, to utwory  niszczą bogatszą konstrukcją, gdzie są bardziej urozmaicone motywy, melodie. Oprócz wyrównanego materiału, mamy wysoką formę muzyków, mamy też brzmienie które wyostrza poszczególne dźwięki, jakie się wydobywają z tego albumu. Ludzie mówią, że to nie jest jakieś wielkie osiągnięcie zespołu. A niech sobie gadają, jak dla mnie jeden z pretendentów do płyty roku i mam tu na myśli nie tylko kategorię thrash metal. Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz