niedziela, 1 stycznia 2012

AGENT STEEL - Unstoppable Force (1987)

Kto by pomyślał że amerykańskiego AGENT STEEL po wydaniu tak znakomitego debiutu „Skleptic Apocalypse” dosięgną jakiekolwiek problemy, a jednak zespół który miał cały u stóp cały świat metalowy mógł szybko z niego zniknąć. Wszelkich zgrzytów i problemów wewnątrz zespołu, należy upatrywać w osobie Johna Cyriisa, który miał dość specyficzne podejście do życia, która nie odpowiadało pozostałym muzykom., w wyniku czego został utracony kontrakt płytowy z dotychczasową wytwórnią i z kapeli odszedł gitarzysta Colfelt, który założył HOLY TERROR. Kryzys w kapeli został szybko zażegnany i jeszcze w 1985 roku ukazuje się mini album, który był tylko przystawką do drugiego albumu „Unstoppable Force” który ukazał się w 1987r. Choć w zespole pojawił się nowy gitarzysta, a mianowicie Barnie Versailles to paradoksalnie przez wielu fanów drugi album jest lepszy od debiutu, który zachowywał taki sam przekaz opierający się na szybkości, melodyjności, przebojowości i niezwykłej sile przebicia. Jednak został one przeniesiony na podłoże bardziej techniczne i nie sposób tutaj oderwać się od bardzo przemyślanych aranżacji, od wyrafinowanych melodii i ciętych riffów. I tak z jednej strony mamy bardziej dojrzalszy album, a drugiej mniej surowy, bardziej okiełznany aniżeli debiut. Co łączy oba album to niezwykła dynamika, przebojowość i energiczność. Materiał jest równy, ale w moim odczuciu zbyt zróżnicowany i nie ukrywam że odpowiadało mi to łojenie na jednym motywie co było słyszalne na poprzednim krążku. Nim wydam ostateczny werdykt opiszę co się dzieje podczas słuchania. Zaczyna się bez zbędnego intra, ale od prawdziwej petardy, bo taką bez wątpienia jest tytułowy „Unstoppable Force”, który otwiera ów album. Jest to niby to samo pędzenie do przodu co na debiucie, ale tutaj słychać większy nacisk na technikę, na urozmaicenie i liczne zwolnienia i łamane linie melodyjne niech będą najlepszym tego przykładem. „Never Surrender” z kolei może się podobać ze względu na power metalową solówkę i zadziorną sekcję rytmiczną. Zespół pozwolił sobie na bardziej wyszukane aranżacje, gdzie musi być motyw balladowy., gdzie musi być smutny nastrój i to słychać w „Traveller”, który jakoś nie pasuje mi do natury AGENT STEEL oraz nieco mocniejszy „Chose To Stay”. Odstępstwem od zasady „pędzimy szybko i do przodu” jest bardziej stonowany, nieco mroczniejszy „ Still Searching”. Do najbardziej reprezentatywnych utworów z tego albumu zaliczę „Rager” który zachwyca pomysłowością i konstrukcją. Również interesującym przypadkiem jest ponad 6 minutowy intrumental „The Day at Guyana” który jest skupiskiem atrakcyjnych dla ucha motywów i melodii.  Niezbity dowód że umiejętności muzyków się rozwinęły i to o kilka klas. Aha pamiętajcie też o szczególne zwrócenie uwagi na intrygujący „Nothing;s Left” który przemyca nieco power metalowych elementów. Nie zrozumcie mnie, źle album jest przemyślany i starannie przyrządzony, słychać dojrzałość materiału, ale gdzieś brakuje mi tego pazura, tej nie okiełznanej energii z debiutu, co nie oznacza że drugi lp jest wiele gorszy od debiutu. Wciąż jest to waga ciężka jeśli chodzi o speed metal. Szkoda, że zespół po wydaniu tego albumu znów popadł w kłopoty, które ostateczni doprowadziły kapelę do rozpadu i do stanu śpiączki przez okres 10 lat. Wrócili, ale to już nie był ten sam zespół. „Unstoppable Force” to bez wątpienia drugi najlepszy album tej formacji. Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz