wtorek, 12 marca 2013

TROUBLE - Warrior (1985)

TROUBLE to szwedzki zespół heavy metalowy, który został założony w 1982 roku i miał być odpowiedzią na takie kapele jak AXE WITCH czy SAVAGE GRACE. Jest to kolejny zespół, który powinien bardziej zainteresować kolekcjonerów starych, rzadkich zespołów, które szybko się pojawiały i znikały, zostawiając nie wiele po sobie. TROUBLE też nagrał jeden album w postaci „Warrior”, który ukazał się w 1985 roku.

Jak przystało na album heavy metalowy z tamtego okresu jest prosto, wtórnie i melodyjnie. Debiutancki i zarazem jedyny album „Warrior” niczym się specjalnym nie wyróżnia i mamy takie oklepane brzmienie, które było charakterystyczne właściwie dla wielu albumów heavy metalowych i takie cechy jak surowość, czy drapieżność nie pierwszy raz się pojawia na płycie metalowej. Stylistycznie zespół też stroni od jakiegoś własnego, charakterystycznego stylu i woli jednak wykorzystać oklepane motywy AXE WITCH, OMEN czy MANOWAR, a wszystko odegrane z solidnością, dopracowaniem i zachowaniem takich cech jak melodyjność. Dla płyt z tamtego okresu typowe są dobre i pomysłowe okładki i ten aspekt również spełnia TROUBLE ozdabiając swój debiutancki krążek miłą dla oka szatą graficzną, która kojarzyć może się z jakimś epickim metalem. Choć debiutancki album był pełen dobrych melodii, finezyjnych, rockowych solówek, choć materiał był równy i dość przebojowy, to jednak nie podbił serca fanów i nie zdobył aż takiej ogromnej sławy. Dlaczego? Z jednej strony owa wtórność, oklepane motywy, a z drugiej muzycy, którzy raczej są rzemieślnikami i nie stać na jakiś zryw geniuszu, ciekawego grania. To wszystko jest solidne, dobre, ale dalekie od czegoś co by zapadło w pamięci na dłużej.

Poza brzmieniem czy okładką plusem tego wydawnictwa jest jego dość prosty charakter i dość zwarty materiał, który nie męczy słuchacza. Już niemal od początku dostajemy proste, melodyjne, nieco hard rockowe granie co wyraźnie słychać w otwierającym „Im not a afraid”, który wyznacza pewien styl i poziom jaki panuje na płycie. W nieco komercyjnym i rockowym „Woman” można się za to utwierdzić się tylko w tym, że wokalista Gunner Jonsson jest tragiczny i wręcz irytujący. Nie ma ani techniki, ani ciekawej maniery, ot co wokal nie stworzony do metalu. Lepiej sobie radzi sekcja rytmiczna, czy gitarzyści, którzy potrafią stworzyć fajny, chwytliwy motyw, który potrafi zapewnić rozrywkę, szkoda tylko że wykonanie tych utworów jest ubogie i często bez mocy, który dla metalu jest wręcz niezbędna. Taki miks DEF LEPPARD i BLACK SABBATH można uchwycić w energicznym „Don't Blame it on me” . Godny uwagi jest tutaj z pewnością dość dynamiczny i taki lekki „Warrior” , czy stonowany, przebojowy „Mr. Rock'n roll”. Również miło się słucha zamykającego „Gamblin Man”. Reszta raczej średnia i nie zauważalna.



Nie wszystko co zostało wyprodukowane w latach 80 jest świetne, nie wszystko co pochodzi ze Szwecji jest warte uwagi i słuchając TROUBLE można dojść do wniosku, że to raczej średni heavy metal z wpływami hard rocka. Z czego wynika ten średni poziom? Przede wszystkim z tego co prezentują muzycy, zwłaszcza słaby wokalista czy też oklepane melodie, patenty, które nie robią większego wrażenia. Album raczej należy traktować jako ciekawostkę czy też jednorazowy wypad do heavy metalu/hard rocka lat 80, wyprodukowanego we Szwecji.

Ocena: 4.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz