środa, 20 marca 2013

VISIONS OF ATLANTIS - Ethera (2013)

Dwa lata oczekiwania na nowy album austriackiego VISIONS OF ATLANTIS, dwa lata niecierpliwości, wyczekiwania, wątpliwości czy uda im się nagrać równie dobry album co „Delta” z 2011 r, czy nowy krążek spełni oczekiwania fanów, czy będzie równie przebojowy, melodyjny, energiczny?

Czas wyczekiwania można uznać za zakończony, bo światło dzienne ujrzał nowy album zespołu, a mianowicie „Ethera”, który był dość szumnie zapowiadany i teraz przyszedł czas na rozliczenie zespołu z owego wydawnictwa. VISIONS OF ATLANTIS to zespół zaliczany do grona kapel symfonicznych, ale nie jest to kolejny typowy zespół na miarę NIGHTWISH, czy WITIN TEMPTATION, choć tu też występuje kobiecy głos. Jednakże ten austriacki zespół, który został założony w 2000 roku, mający teraz na koncie 5 albumów wypracował taki dość charakterystyczny styl, który pozwala ich wyróżnić z gąszczu wiele innych podobnych kapel. Połączenie melodyjnego heavy metalu i symfonicznego metalu, dodanie kilka patentów power metalu, duża chwytliwość, proste, melodyjne granie i oparcie wszystkiego na męskim i kobiecym wokalu to jest właśnie cały VISIONS OF ATLANTIS. „Delta” z 2011 roku był bardzo dobrym albumem, które te cechy piętnował, podkreślał i nie brakowało przebojów, a wysunięcie, dominacja klawiszy sprawiała, że czuło się ten symfoniczny charakter. W przypadku „Ethera” jest tego jakby nieco mniej i choć dalej jest to granie, które zaliczyć można do symfonicznego metalu, to jednak mniej jest podniosłości, mniej klawiszów, mniej przebojów i tej energiczności. Więcej jest delikatności, spokojnych dźwięków, więcej progresji, stonowania, więcej rockowych zagrywek. Dla jednych będzie to kolejny solidny album tej formacji, a dla innych jak i dla mnie rozczarowanie i niedosyt. Ciężko zaspokoić swój głód muzyczny mocnym, soczystym brzmieniem i kilkoma dobrymi zagrywkami muzyków. O ile wokale Mario i Maxi są na poziomie, o tyle warstwa instrumentalna pozostawia wielki nie dosyt. Brak energii, brak jakiś ciekawych pomysłów jeśli chodzi o partie gitarowe wygrywane Crisa Tiana i spokojna, momentami bez wyrazu sekcja rytmiczna. To można jakoś przeboleć bo każdemu można przytrafić się słabszy dzień, ale żeby nie potrafić stworzyć 11 solidnych, melodyjnych utworów na miarę poprzedniego albumu jest znacznie ciężej zrozumieć.

Otwierający „The Ark” pokazuje, że tym razem będzie nieco inaczej, bardziej stonowanie, bardziej rockowo, czy też progresywnie. Utwór niższych lotów i nie zapada zbytnio w pamięci. Progresywny charakter, ale znacznie ciekawsza melodia, motyw w „Machinage” sprawiają, że w końcu coś co łatwo wpada w ucho. Ballada „Visious Circle” świetnie odzwierciedla to, że na tym albumie pełno jest ciepłych, spokojnych melodii, stonowanego tempa i popowe podejście. „Hypnotized” ma zadatki na przebojowy, rytmiczny utwór, jednak tak nie jest, bo sam motyw taki mało wyrazisty, a i wykonanie bez polotu jest. Poszukiwania czegoś godnego poprzedniego albumu prowadzą do takich utworów jak choćby nieco dynamiczny „A.E.O.N 19th czy rytmiczny „Burden Of Divinity” z ciekawą melodią główną, która wypada całkiem dobrze. Jednak dwa dobre utwory to nieco za mało jak na album, który liczy sobie 11 kompozycji.

Słowo jakie nasuwa mi się w przypadku nowego albumu VISIONS OF ATLANTIS to „rozczarowanie” bo oczekiwanie na drugi „Delta” okazały się bez owocne, a szkoda bo zespół spokojnie mógłby nagrać album zbliżony stylistycznie i przede wszystkim poziomem do poprzedniego, ale za chciało się więcej lekkości, spokojnego klimatu, rockowego feelingu i nieco mieszania z progresywnym metalem. Nie jest to najlepszy album tej formacji i w tym roku słyszałem lepsze rzeczy niż „Ethera”. Pozycja raczej skierowana do fanów tej kapeli, reszta może sobie odpuścić.

Ocena: 3.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz