niedziela, 31 marca 2013

GLORYHAMMER - Tales from the Kingdom of Fire (2013)

Wielka Brytania to kraj w którym power metal jako taki nie odniósł popularność na ogromną skalę, co nie oznacza, że nie ma tam kapel grających ten rodzaj metalu. Nasuwa się tutaj przede wszystkim DRAGONFORCE i poza nimi zostaje pustka. Może owy niedosyt i niedostatek power metalu na tej ziemi wypełni debiutujący w tym roku GLORYHAMMER?

O samym zespole było nieco cicho i nie był jakoś promowany ostatnim czasy z jakąś wielką pompą, jednak wzrośnie zainteresowanie nimi właśnie teraz, po wydaniu 22 marca debiutanckiego albumu, który jest zatytułowany „Tales From The kingdom of Fire”. Już sam tytuł przykuwa uwagę i zapowiada prawdziwą ucztę dla fanów epickich dźwięków, power metalu i podniosłych melodii. Pierwsze skojarzenia? RHAPSODY, FREEDOM CALL czy HAMMERFALL i wiecie co? Coś z tych zespołów można usłyszeć w muzyce powstałego w 2010 roku GLORYHAMMER. Brakuje ostatnio właśnie zespołów, które chcą grać epicki power metal, z podniosłymi melodiami, bojowym wokalem, z zapadającymi refrenami, opowiadając w swoich pieśniach o mitach dotyczących Szkocji, gdzie jest miejsce na bitwę, na smoki i inne elementy fantasy. Mamy więc kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po debiutancki album GLORYHAMMER. Ich styl wyróżnia na tle innych power metalowych zespołów jakie ostatnio się pojawiły na rynku i z pewnością co przyciągnie uwagę nie jednego słuchacza przed odtwarzacze cd to fakt, że zespół został założony przez klawiszowca ALESTORM, a mianowicie Christoper Bowes. Nie ma może tutaj folkowego zacięcia, ale ta melodyjność, przebojowość, świetnie rozplanowane partie klawiszowe jak najbardziej tak. Christopher stworzył ciekawy zespół, w którym jest miejsce na epickość, bojowość, elementy fantasy, na melodyjność, dynamiczność i przebojowość, a także na bogate wykonanie kompozycji. Jednak GLORYHAMMER to nie tylko Christopher i pozostali muzycy też sprawiają, że całość brzmi magicznie. Thomas Winkler to wokalista świetnie pasujący do epic power metalu, bo śpiewa zarówno podniośle, ale też zadziornie i z takim dużym pokładem mocy. Maniera jego nieco przypomina HAZY HAMLET z Brazylii, ponieważ tutaj też jest takie balansowanie między operowym śpiewaniem a heavy metalowym, takim epickim. Partie klawiszowe Christophera świetnie współgrają z partiami gitarowymi Paula Templinga, który może nie jest jakimś wirtuozem gitary, ale potrafi zagrać finezyjnie, lekko, klimatycznie, trzymając się cały czas melodyjnego, epickiego charakteru. Pod względem riffów, motywów dzieje się na tym albumie całkiem sporo i wiele z tego budzi podziw. Sekcja rytmiczna też niczym tutaj nie ustępuje i są świetne galopady i urozmaicenia.

Świetna robota muzyków to tylko część pozytywnych aspektów debiutanckiego albumu GLORYHAMMER. Nie powinno nikogo zaskoczyć postawienie tutaj na mocne, soczyste, krystaliczne czyste brzmienie, które podkreśla bogate wykonanie kompozycji i różne smaczki, detale, które pojawiają się w muzyce Brytyjczyków. Do tego epicka, klimatyczna okładka, która działa niczym magnez na słuchacza i aż się prosi o zapoznanie z zawartością.

Jak przystało na epicki charakter całości, zaczyna się wszystko od epickiego „Anstruther's Dark Prophecy”, który jest znakomitym wprowadzeniem, pełnym napięcia, podniosłości, bojowej melodii i czeka się tylko na mocne uderzenie. „The Unicorn Invasion of Dundee” to kawałek energiczny, rytmiczny, przebojowy i tutaj jest i melodyjny riff, chwytliwy refren i jest to wszystko co jest niezbędne w power metalu. Znaczącą rolę odgrywa w tym wszystkim klimatyczne, melodyjne partie klawiszowe. W gitarach słychać nawet coś z MANOWAR, słychać też nieco rocka oraz przede wszystkim melodyjny power metal. Przebojowy „Angus Mcfife” melodyjnie kojarzy się z FREEDOM CALL i to tym z najlepszych płyt. Utwór wyróżnia się nie tylko pod względem melodyjności, ale także pod względem bojowego charakteru i podniosłego refrenu, który kojarzy się nieco z FREEDOM CALL i HAMMERFALL. Stonowane tempo, perkusja dająca znak jakbyśmy szli na bolę bitwy czynią „Quest For the Hammer of Glory” znakomitą pieśnią bitewną nieco w stylu MANOWAR. Power metal w stylu RHAPSODY czy STRATOVARIUS słychać w energicznym „Magic Dragon” , żywiołowym „Amulet of Justice”, czy w melodyjnym, instrumentalnym „Beneath Cowdenbeath”. Nie mogło zabraknąć romantycznej, łapiącej za serce ballady, a taką jest tutaj „Silent Tears of Frozen Princess”. Bojową, podniosłą pieśnią zagrzewającą do bitwy jest tutaj „Hail To Crail”. Skoro jest to epicki power metal to nie powinno nikogo zdziwić pojawienie się tutaj 10 minutowego kolosa w postaci „The Epic rage of furious thunder” i jest tutaj spokój, podniosłość, emocje, jest i wściekłość, szybkość i trzeba przyznać, że jest to znakomity kawałek o rozbudowanej formie z kilkoma smaczkami. Jako bonus mamy „Wizards”, który potwierdza znakomitość tego debiutującego zespołu.

Szukacie definicji epickiego power metalu? Stylu muzycznego gdzie jest melodyjny, dynamiczny, przebojowy power metal, z podniosłym i bojowym wokalem, z ostrymi, pomysłowymi partiami gitarowymi i rozpędzoną sekcją rytmiczną, gdzie króluje epicka, bojowa tematyka? Znajdziecie ją na tym albumie GLORYHAMMER. Niesamowity debiut i pokazanie jak się gra prawdziwy epicki power metal i jest to póki co jeden z najciekawszych power metalowych albumów tego roku i jeden z ciekawszych albumów epickiego metalu ostatniej dekady. Miecze w górę wojownicy metalu, pora złożyć hołd prawdziwemu dziełu epickiego power metalu.

Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. Ładna niespodzianka ten debiut.Naprawdę very good.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie ominąłem to wydawnictwo a tu takie fajne melodije jednak jeszcze idzie nagrać dobry power który nie wqrwia po 3 utworze i z ciekawością czeka się na kolejny kawałek i zkażdym następnym morda bardziej sie cieszy.

    OdpowiedzUsuń