Energiczny power metal
wzorowany na twórczości europejskich kapel pokroju Helloween,
Stratovarius, Gamma Ray czy Freedom Call tak właśnie zapamiętał
debiutancki album amerykańskiej formacji Armory. Premiera miała
miejsce w roku 2007 i od tamtego czasu nie wiele działo się w
zespole, ale w końcu kapela powraca z nowy krążkiem o tytule
„Empyrean Realms”, który jest udaną kontynuacją tego co
zespół zaprezentował przed laty.
W dużej mierze Armory po
6 latach nie wiele się zmienił. W dalszym ciągu muzyka tej kapeli
bazuje na chwytliwych melodiach, na podniosłym i czystym wokalu
Adama Kurlanda czy też przebojowym charakterze kompozycji. Struktura
utworów nie jest skomplikowana, ale to właśnie było takie
szczere i urzekające w debiucie. Tutaj też dalej panuje ta sama
konwencja, z tym że wszystkiego jest jakby więcej i w lepszej
formie. Jest ocieranie się o wtórność, ale kapela potrafi
przetworzyć tą negatywną cechę na korzystną. Przebój goni
przebój i to wszystko podane z umiarem i bez zbędnego
słodzenia, choć nie brakuje klawiszy i zapędów pod
Helloween czy Freedom Call. „Eternal Mind” już na
wstępie daje sygnał, że taki właśnie będzie cały album i można
być spokojnym o to że Armory jest sobą. Co wyróżnia ten
album na tle innych wiele podobnych utrzymanych w stylistyce
oklepanego stylu Helloween czy Freedom Call? Oczywiście duet
gitarowy Chad / Joe, który stara się urozmaicać repertuar, a
poszczególne kompozycje też nie są zbudowane w oparciu o
jeden motyw. Taki układ może się spodobać wielu słuchaczom.
Solówki są tutaj mocnym atutem i wystarczy posłuchać
„Beyond The Horizon” czy „Reflection
Divine”. Instrumentalnie muzycy wypadają bardzo dobrze i
nie trzeba daleko szukać żeby o tym się przekonać, bo na płycie
został zawarty instrumentalny utwór „Horologium”.
Do grona najlepszych utworów śmiało można zaliczyć power
metalowe petardy w postaci „Elements of Creation”
czy „Fate Seeker”, który potwierdzają
niezwykłą formę muzyków o raz poziom samego albumu.
Armory niczym Cellador
pokazuje światu że można być amerykańskim zespołem, ale grać
europejską odmianę power metalu i to na wysokim poziomie. Nie ma
na „Empyrean Realms” niczego odkrywczego ani nowego, ale w owej
konwencji jest to płyta jak najbardziej udana i godna polecenia.
Pozycja obowiązkowa dla maniaków power metalu i starego
Helloween.
Ocena: 8.5/10
YES,YES,YES!!!
OdpowiedzUsuń