piątek, 22 listopada 2013

ARMORY - Empyrean Realms (2013)

Energiczny power metal wzorowany na twórczości europejskich kapel pokroju Helloween, Stratovarius, Gamma Ray czy Freedom Call tak właśnie zapamiętał debiutancki album amerykańskiej formacji Armory. Premiera miała miejsce w roku 2007 i od tamtego czasu nie wiele działo się w zespole, ale w końcu kapela powraca z nowy krążkiem o tytule „Empyrean Realms”, który jest udaną kontynuacją tego co zespół zaprezentował przed laty.

W dużej mierze Armory po 6 latach nie wiele się zmienił. W dalszym ciągu muzyka tej kapeli bazuje na chwytliwych melodiach, na podniosłym i czystym wokalu Adama Kurlanda czy też przebojowym charakterze kompozycji. Struktura utworów nie jest skomplikowana, ale to właśnie było takie szczere i urzekające w debiucie. Tutaj też dalej panuje ta sama konwencja, z tym że wszystkiego jest jakby więcej i w lepszej formie. Jest ocieranie się o wtórność, ale kapela potrafi przetworzyć tą negatywną cechę na korzystną. Przebój goni przebój i to wszystko podane z umiarem i bez zbędnego słodzenia, choć nie brakuje klawiszy i zapędów pod Helloween czy Freedom Call. „Eternal Mind” już na wstępie daje sygnał, że taki właśnie będzie cały album i można być spokojnym o to że Armory jest sobą. Co wyróżnia ten album na tle innych wiele podobnych utrzymanych w stylistyce oklepanego stylu Helloween czy Freedom Call? Oczywiście duet gitarowy Chad / Joe, który stara się urozmaicać repertuar, a poszczególne kompozycje też nie są zbudowane w oparciu o jeden motyw. Taki układ może się spodobać wielu słuchaczom. Solówki są tutaj mocnym atutem i wystarczy posłuchać „Beyond The Horizon” czy „Reflection Divine”. Instrumentalnie muzycy wypadają bardzo dobrze i nie trzeba daleko szukać żeby o tym się przekonać, bo na płycie został zawarty instrumentalny utwór „Horologium”. Do grona najlepszych utworów śmiało można zaliczyć power metalowe petardy w postaci „Elements of Creation” czy „Fate Seeker”, który potwierdzają niezwykłą formę muzyków o raz poziom samego albumu.

Armory niczym Cellador pokazuje światu że można być amerykańskim zespołem, ale grać europejską odmianę power metalu i to na wysokim poziomie. Nie ma na „Empyrean Realms” niczego odkrywczego ani nowego, ale w owej konwencji jest to płyta jak najbardziej udana i godna polecenia. Pozycja obowiązkowa dla maniaków power metalu i starego Helloween.


Ocena: 8.5/10

1 komentarz: