poniedziałek, 4 listopada 2013

BORROWED TIME - Borrowed Time (2013)

Jak odnaleźć swoje miejsce na scenie metalowej w obecnych czasach, w których pojawia się pełno kapel grających podobnie? Jak zdobyć serce słuchaczy, którzy już właściwie sporo słyszeli? Albo przekonać tych wszystkich wybrednych słuchaczy mających gdzieś średnie granie? Dobre pytanie. Amerykański zespół o nazwie Borrowed Time najwidoczniej znalazł idealne rozwiązanie. Wystarczy stworzyć muzykę wzorowaną na starych kapelach z lat 80, zawrzeć w swoim stylu troszkę patentów z twórczości Black Sabbath, Manilla Road, czy Iron Maiden i już ma się zagwarantowane zainteresowanie ze strony słuchaczy. Debiutancki album „Borrowed Time” miał swoją premierę 25 października i jest to pozycja obowiązkowa dla fanów heavy metalu przesiąkniętego NWOBHM czy latami 80.

Cały materiał zawarty na debiutanckiej płycie jest przejrzysty i poukładany, a to nie zawsze się udaję przy nagrywaniu pierwszej płyty. Choć kapela jest stażem bardzo młoda, to wie jak skomponować kompozycje godne uwagi. Choć słychać inspiracje latami 80 i kapelami z tamtego okresu, to jednak Borrowed Time próbuje stworzyć coś własnego. Może nie ma tutaj oryginalności, ale nie ma też prób stania się drugim Iron Maiden czy Manilla Road. Muzycy wiedzą co chcą grać i w jaki sposób, a to słychać już od pierwszych minut. Otwieracz „Wallow in the Mire” przesiąknięty jest NWOBHM, Iron Maiden, ale nie tylko. Ktoś powie po co tworzyć takie kolosy? A choćby po to żeby posłuchać popisów gitarowych Matta Prestona, który bez większych problemów potrafi wygrać ciekawe melodie i stworzyć nie powtarzalny klimat. Odgrywa on tutaj kluczową rolę, zresztą podobnie jak wokalista J Priest, który śpiewa technicznie, ale z charyzmą. Pasuje on do heavy metalowego grania, ale też również do mocniejszego grania z pogranicza power/thrash metal jak to ma miejsce „A Titan's Chain”. Brzmieniowo tutaj udało się odtworzyć okres lat 80 i to brytyjskie brzmienie daje tutaj osobie znać. To co gra Borrowed Time może się podobać od strony stylistycznej, no bo jak się tutaj oprzeć muzyce z pogranicza heavy metalu przesiąkniętego latami 80? Wszystko opiera się na urozmaiconej sekcji rytmicznej, niesamowitym, klimatycznie głosie J. Priesta i popisach gitarowych Matta. Ten ostatni pozwala sobie na instrumentalne kawałki jak „Dark hearted” czy „Transcendental Knavery” w których eksponuje swoje umiejętności i talent, który z pewnością posiada. Aby taki album miał siłę przebicia na rynku muzycznym musi posiadać przynajmniej kilka przebojów, które pozwolą zapaść w pamięci słuchaczy. W tej kwestii Borrowed Time też sobie dobrze poradził i wystarczy posłuchać melodyjnego „Libertine” czy bardziej stonowanego „Pygmalion”. Moim faworytem pozostał „The Thaumaturgist” i to pewnie dlatego że słychać tutaj wpływy Kinga Diamonda. Borrowed Time to jednak spec od długich, rozbudowanych kompozycji, w których liczy się zaskoczenie i epicki charakter. Nie da się ukryć, że taki „Dawn For The Glory Ride” czy „Of Nymph and Nihil” to mocne punkty tej płyty i Borrowed Time w pigułce.

Borrowed Time zwrócił moją uwagę i czuję że nie tylko moją. Takie albumy nie odpuszcza się, takie wydawnictwa przyciągają rzeszę słuchaczy i zostają na długo w pamięci. Amerykański zespół dopiero zaczyna swoją przygodę z muzyką i sporo jeszcze przed nimi. Początek znakomity i owocuje ciekawą twórczość zespołu, dlatego będę ich obserwował. A póki co każdemu fanowi heavy metalu polecam znakomity debiut Borrowed Time. Na pewno nie pożałujecie!


Ocena: 8.5/10

1 komentarz:

  1. Fanem jestem odkąd usłyszałem demko- lekko łeb świdrujący otwieracz, brzdąkanie na akustyku, cover Manilla Road i miażdżący cios na zakończenie pod nazwą "Sailor on the Seas of Fate!" Cóż za genialny zespół! Polecam też Ghost Tower w którym gra tutejszy gitarzysta, podobne klimaty, wokal.

    OdpowiedzUsuń