O piątym albumie
belgijskiej formacji Iron Mask nie było zbyt głośno i można
odnieść wrażenie, że kapela nie starała się skupić na
rozgłosie i jakimś większym marketingu. To też nic dziwnego, że
wieści o nowym albumie zaskoczyły mnie. Iron Mask niczym
przyczajony tygrys i ukryty smok przymierzył się do prac nad „Fifth
Son Of Winterdom”, ale dzięki temu zespół uzyskał większe
zaskoczenie. To już piąty album tej formacji, która wpisała
się w kanon neoklasycznego power metalu pokroju Yngwie Malmsteena i
tylko umacnia pozycję zespołu.
Wiele osób
chciałoby znów usłyszeć materiał na miarę dwóch
pierwszych wydawnictw, które są dziełami bez skazy. „Revenge
is My Name” i „Hordes of Brave” to największe osiągnięcie
Iron Mask i z pewnością jest to osiągnięcie nie tylko lidera
grupy a mianowicie Duschana Petrossiego. Swoje piętno odbił na tych
płytach wokalista Goetz Mohre. Z tamtego jednak składu został
gitarzysta Duschan basista Vasilliy. Jeśli chodzi o wokal w
obecnym Iron Mask to trzeba przyznać, że Mark Boals spisuje się
wybornie. Kto pamięta projekt Holy Force ten nie będzie miał
oporów przy słuchaniu nowego albumu Iron Mask, ponieważ ta
płyta ma wiele podobnych rozwiązań. Jest oczywiście neoklasyczny
power metal, ale jest też gdzieś w tym melodyjny metal, heavy
metal, a nawet hard rock. Wszystko jest urozmaicone i nie pozbawione
różnych ciekawych smaczków. Otwieracz „Back
into Mystery” już na samym starcie pokazuje, że ta płyta
nie będzie tak dynamiczna jak dwa pierwsze albumy. Jest to stonowany
melodyjny metal z domieszką neoklasycznego grania i melodyjnego
metalu, a wszystko zakorzeniony w lekkim hard rocku. Duet Boals i
Petrossi sprawdza się znakomicie. Mark Boals to klasa sama w sobie i
nie trzeba nikogo tutaj przekonywać jakim to wspaniałym wokalistą
jest. Petrossi tym razem stawia na różnorodność i
melodyjność. Stonowana stylistyka i duża dawka heavy metalu to
urok „Only One Commandment”, zaś „Angel
Eyes, Demon Soul” to lekki, hard rockowy przebój,
który zachwyca melodyjnością i ciepłym klimatem. Pomówmy
jednak o tych najlepszych momentach na płycie, a taki hit jak „Rock
Religion”z ciekawą melodią wygraną przez Matsa Olaussona
do nich należy zaliczyć. Na myśl pierwsze dwie płyty przywołuje
chwytliwy „Eagle Of Fire” , melodyjny „Run
To Me” z finezyjnym głównym motywem czy też
genialny „Like a Lion in A Cage”, który
oddaje to co najlepsze w muzyce neoklasycznej. To jest właśnie cały
urok Iron Mask. A najlepszym momentem na płycie jest według mnie
epicki, rozbudowany i pełen emocji „Fifth son of winterdom”.
Prawdziwa perełka z echami Running Wild, czy Manowar.
Ostateczny werdykt w
przypadku nowego Iron Mask? Bardzo udana płyta w której
zostały zawarte elementy neoklasycznego grania,a także melodyjnego
metalu czy hard rocka. Przemyślane wydawnictwo w którym
położono nacisk na melodie i chwytliwe motywy. Nie jest to „Revenge
is My name”, ale z pewnością jest to płyta godna marki Iron
Mask.
Ocena: 8/10
Tak jak w przypadku większości powermetalowych płyt, znów Łukaszu zawyżasz oceny. Sam podkreśliłeś, że pierwsze dwie płyty to była potęga, ale lżejsze granie w świetnej oprawie przedstawiono też na Red Baronie. Wiem, że jesteś zwolennikiem Unisoniców i Amandy Somerville, ale Iron Mask nie powinni tak grać. To jest po prostu po-metal: posłuchaj tych badziewnych refrenów, jak Boals śpiewa w refrenach i jak Dushan komercyjnie mu podgrywa. To jest granie za lekkie, zbyt przyjemne i spychające cała neoklasyczną ideę tej grupy na daleki plan. W tej badziewnej szarości znalazły się tylko 3 dobre utwory: Only One Commandment (i tak powinni grać!), tytułowy (rozciągnięty mimo swej prostoty ale ze świetną melodią) i pominięty przez ciebie Portrait Of Dorian Gray, gdzie znalazło się w końcu miejsce na popisy instumentalne - wreszcie słychać Olaussona!. Ocena 4/10 będzie adekwatna temu wydawnictwu.
OdpowiedzUsuńTak jest to bardziej komercyjne granie, ale bardzo przyjemne. Gdzieś w tym wszystkim przypomina mi Holy Force :P To że album nie bedzie tak jak dwa pierwsze to ja wiedziałem i wątpie że kiedys coś podobnego nagrają :P Nastawiałem się na takie granie i to właśnie otrzymałem. Jedynie brakuje mi w tym wszystkim większej dawki neoklasycznego grania. A co ma znów Unisonic do Iron Mask? Każdy miał pewnie takie podejście jak tutaj, że z góry chciał coś w starym stylu,ale muzycy zrobili psikusa bo poszli w swoją stroną, chcąc tworzyć coś innego. Dajmy im pograć coś innego, co? Słucham tych refrenów na nowym Iron Mask i stwierdzam że nie brakuje im chwytliwości, że zapadają w pamięci. Może za dużo oczekujesz od nich? No nic masz swoje zdanie, a swoje, ale ta ocena 4/10 nijak mi tutaj pasuje :P Ciekawe jaka bedzie twoja opinia na temat nowego Rhapsody of Fire :P
OdpowiedzUsuńRefreny Madonny też są chwytliwe, ale to znaczy, że ona wykonuje szeroko pojęty metal. Smutne jest to, że Iron Mask też nie. Porównanie do Unisonic trafne - takie samo pitu-pitu, zlabelowane przez wytwórnie jako metal. Twoje do Holy Foce jak najbardziej nie - jak można porównywać moc tych dwóch ekip? :O Chyba zapomniałeś jak HF potrafią przypieprzyć, solówki, podwójne stopki, polecam wrócić do tego krążka.
OdpowiedzUsuńPodsumowująć: zero neoklasyki, zero popisów Dushana, Boals nucący radiowe pioseneczki (ilość projektów w ktorych się udziela powoduje wypalenie?), a nad tym wszystki łopocąca flaga "HEJ PATRZCIE ALE METAL ZAPODAJEMY". No...stoisz tam na pikniku wśród gawiedzi z piwkiem w koszulce Avantasii i mahasz mocną głową xD
Rhapsody jeszcze nie słuchałem, ale chyba nic nie mogą nagrac gorszego niż From Chaos To Eternity, co nie?
Zabawny tekst :D Unisonic - metal? Dla mnie bardziej hard rock :P Holy Force pamiętam :D Podwzględem gitarowym to dwa różne światy to fakt i to jest jedyny minus nowego albumu. Wiecej powinno być jak tytułowy czy "Like alion in the cage". No Rhapsody zapomniał jak grać power metal, szkoda.
Usuń