piątek, 29 listopada 2013

ARTILLERY - Legions (2013)

Na tle innych thrash metalowych kapel duński Artillery zawsze się wyróżniał i wynikało to choćby z ich bardziej melodyjnego charakteru oraz stylu w którym zawsze znalazło się miejsce na patenty heavy metalowe czy nawet speed metalowe. Ostatnie płyty tej kapeli dobitnie to potwierdzają. Bardzo dobrze został przyjęty „When Death Comes” z 2009 który był albumem po kolejnej reaktywacji zespołu, która miała miejsce w 2007 roku. Jednak „My Blood” był słabym wydawnictwem i nic dziwnego, że tamten skład uległ zmianie Wraz z nowym perkusistą i wokalistą został zarejestrowany nowy album zatytułowany „Legions”.

Śmiało można rzec, że zmiany personalne poskutkowały i podziały odświeżająco na zespół. Dawno zespół nie był w takiej świetnej formie. Słychać, że nie brakuje im werwy, dynamiki, ani też pomysłów na kompozycje. Brakowało na ostatnim albumie właśnie urozmaicenia i utworów, które swoją formą i strukturą zapadały by w pamięci. Artillery pozostaje wierny swojemu stylowi, bowiem dalej grają melodyjny thrash metal, w których słychać echa heavy metalu czy też speed metalu, przez co kapela brzmi niczym Agent Steel. Wpływów tutaj można uchwycić znacznie więcej, np. w takim „Global Flatline” słychać coś z Black Sabbath i Metalliki. Nowy album wypada znacznie ciekawej niż „My Blood”, nawet jest mocniejszy od „When Death Comes”, tym samym rywalizując z najlepszymi w tym roku jeśli chodzi o thrash metal. Sukces tej płyty tkwi w przebojowym charakterze i urozmaiconym materiale, który nie daje poczucia stagnacji i zmęczenia. Już otwierający „Chill My Bones” zaskakuje formą i pomysłem dając w efekcie jeden z najlepszych utworów jakie stworzył duński zespół w ciągu ostatnich lat. Thrash metal jest tutaj obecny i słychać to choćby w agresywnym „God feather”. Power metal też tutaj się pojawia i głównie to wynika z śpiewu Micheala Dahla, który dysponuje charyzmą i techniką, a także umiejętnością śpiewania w wysokich rejestrach. Zaimponował mi od pierwszej minuty albumu i znakomicie odnalazł się on w muzyce Artillery. Dynamiczna sekcja rytmiczna, która napędza większość utworów w tym rozbudowany „Ethos of Wrath” odgrywa tutaj znaczącą rolę. Największym przebojem na płycie z kolei jest bez wątpienia promujący płytę „Legions”. Utwór ten definiuje słowo przebój i ten refren czy melodia na długo pozostają w pamięci. Na płycie jest też pełno heavy metalowych elementów i słychać je choćby w rytmicznym „Wardrum Heartbeat” czy mroczniejszym „Dies Irae”. Bracia Strutzer jak zwykle dbają o warstwę gitarową i dostarczają sporo ciekawych melodii i motywów, dzięki którym płyta zyskuje na atrakcyjności. Niby nic odkrywczego tutaj nie dostajemy, ale jest zagrane z polotem, zagrane z serca i z miłości do muzyki. Czego można chcieć więcej?

Uwaga Artillery do wraca do gry. Silniejszy niż kilka lat temu i uzbrojony po zęby. Postawili na melodyjny i zarazem dynamiczny materiał, który oczywiście krzyżuje takie gatunki jak thrash metal, heavy/speed metal i power metal. Wszystko jest spójnie dzięki nowemu wokaliście, który jest wybawicielem Artillery od pogrążenia się. „Legions” to jeden z tych najlepszych i ciekawszych albumów w swoim gatunku i nie można tego w żaden sposób lekceważyć.


Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz