Lekarstwem Michaela Kiske
na jego wstręt do muzyki cięższej określanej mianem heavy
metalowej czy tez rockowej było nie tyle udział gościnnie w
różnych kapelach, ale właśnie jego pierwszy poważny
muzyczny projekt, w którym miał być właśnie taki mały
powrót do mocniejszego grania. To właśnie Place Vendome w
którym Kiske połączył siły z byłymi muzykami Pink Cream
69 przyczynił się do tego że Kiske teraz śpiewa w Unisonic i nie
boi się występów na scenie i śpiewania do kawałków
z pogranicza metalu i hard rocka. Skoro pojawił się Unisonic to
pewnie niektórzy myśleli że Place Vendome to już zamknięty
rozdział. Nic z tego! O to pojawia się trzeci album zatytułowany
„Thunder In The distance”.
Przeżyłem lekki szok
jak zobaczyłem news o tej płycie. Kiske był ostatnio troszkę
zapracowany, a to Unisonic, a to gościnne występy, a to koncerty z
Avantasia,a mimo to udało się zabrać ekipę i zarejestrować nowy
album. Na tej płycie skład jest w miarę podobny co na poprzednich,
z wyjątkiem perkusisty, bowiem tutaj pojawia się Dirk Bruinberg,
który zastąpił Koste Zafiriouego. Nad produkcją i całością
znów czuwał nie kto inny jak sam Dennis Ward, który
gra z Kiske w Unisonic. Stylistycznie Place Vendome niczym nie
zaskakuje na swoim nowym albumie, bowiem dalej otrzymujemy mieszankę
melodyjnego hard rocka, metalu i Aor. Jest łagodniej niż na płycie
Unisonic, choć za komponowanie tutaj odpowiadają takie gwiazdy jak
Magnus Karlsson, Timo Tolkki czy Roberto Tiranti i Andrea Cantarelli.
Wszystko jednak jest tutaj poukładane i przemyślane, tak więc
można spokojnie oddać się dźwiękom tej płyty. Nie brakuje
klimatycznych i finezyjnych popisów gitarowych, ciepłego i
czułego wokalu Kiske, a także innych smaczków , które
czynią ten album prawdziwą ucztą dla fanów takiego grania.
Otwieracz „Talk To Me” znakomicie wprowadza do
albumu i pokazuje melodyjne oblicze kapeli. Kompozycje pokroju
„Broken Wings” , „Hold Your Love”
,czy „Never Too Late” pokazują że nie na płycie
nie brakuje przebojów i zapadających w głowie melodii.
Gwiazdą projektu dalej jest Kiske i na tym albumie brzmi znakomicie
i słychać, że mimo swoich lat wciąż potrafi czarować.
Ten projekt od początku
miał służyć stworzenia mieszanki melodyjnego hard rocka i Aor, w
której będzie dzielić i rządzić Micheal Kiske. Place
Vendome pozwolił Kiske wrócić do formy i dać grunt pod
Unisonic. Kto pamięta dwie pierwsze płyty tego projektu i był z
nich zadowolony to może śmiało może sięgać po ten krążek. Bo
tutaj jest to co do tej pory i zaskoczenia większego nie ma.
Poukładana i solidna od strony kompozycyjnej płyta, która
jest skierowana do fanów łagodniejszych klimatów niż
heavy metal czy to co prezentuje Unisonic. Płyta godna uwagi.
Ocena: 7.5/10
Hehe, nie ma czegoś takiego jak Aor, tylko AOR.
OdpowiedzUsuńTak jak nwobhm nic nie znaczy, jest NWOBHM.
Aor, AOR, aoR a może aoR. Wiesz o co chodzi ? i o to chodzi. A jeśli chodzi o płytę to słabsza od poprzednich. Nie ma klimatu jaki miał debiut ani przbojowości jaką miała rewelacyjna Streets of Fire. Dystans mi zajeżdza popem z radia. Choć Streets of Fire po pierwszych przesłuchaniach też mi nie wchodziła a potem się w niech zakochałem więc zobczymy...na razie przesłuchałem raz.
OdpowiedzUsuńNo jest to komercyjna płyta, jest lekkie grania, może i nawet radiowe, ale głos Kiske świetnie odnajduje się w takim graniu. Najlepszy jest Unisonic. Czekam na nowy album, który ponoć ma się ukazać w przyszłym roku. :D
Usuńno ja uważam że najlepsze co robi Kiske po Helloween to właśnie Place Vendome ale akurat Thunder ... jest słaby. Place Vendome jest klimatyczne a Streets of Fire zajebiście przebojowe. Kiske/Somerville też jest ok, bardzo melodyjne ale właśnie bardzo komercyjne, szybko wchodzi i szybko wychodzi choć jest świetne. Unisonic to trochę odgrzewane kotlety. jest ok ale takie typowe granie z lat 80 tych. Ale to moje zdanie.
OdpowiedzUsuńTak kończy się słuchanie płyt via YouTube. Gówno słychać z gównianych głośników. Jeśli ktokolwiek posłucha "Thunder In The Distance" z krążka, nie będzie pisał bzdur, że to najgorsza płyta Place Vendome. Co do Unisonic, to bardzo smaczne kotlety i czekam na dokładkę, ale oczywiście znawcy (,a może znafcy? ) stwierdzą, że i tak nie jest to Keeper.
OdpowiedzUsuń