Kobra to niebezpieczne
zwierze, które potrafi zaatakować znienacka i zabić dzięki
swojemu jadowi. Nazwa idealna dla kapeli, która stawia na
chwytliwość i zaraźliwe melodie. King Kobra to kapela, która
spełnia te kryteria. Gra muzykę w której jest trochę rocka,
trochę Aor, trochę bluesa i rock;n rolla i każdy kto lubi
Motorhead, Def Leppard czy Deep Purple ten powinien posłuchać
nowego krążka amerykańskiej formacji King Kobra zatytułowanego
„II”.
Kapela działa nie od
dziś, a ich początki sięgają lat 80. Nagrali trzy albumy i potem
w 1988 się rozpadli, ale udało im się powrócić w 2010.
Zespół mimo lat dalej jest wierny tej samej stylistyce, tym
samym patentom i wciąż jest to muzyka warta posłuchania. Urok
muzyki tej kapeli wynika przede wszystkim z ciepłego i rockowego
wokalu Shortiniego, który
brzmi nieco jak David Coverdale czy Joe Cocker. Tak właśnie
powinien brzmieć rasowy rockowy wokalista, który nadaje
utworom lekkości i bluesowego feelingu. Dowodem jego zdolności
niech będzie rozbudowany „Deep
River”
który wciąga swoim bluesowym klimatem. Brzmienie jest tutaj
dopieszczone i soczyste, dzięki czemu całość brzmi mocarnie. Może
kapela nie gra niczego odkrywczego, ale właśnie brakuje w tym roku
takich dźwięków. Miło usłyszeć ducha Motorhead w rock'n
rollowym „Hell on Wheels” ,
bluesowego ducha w „Have Good Time”
czy emocje w balladzie „Take Me Back”
. Moim faworytem jest tutaj bez wątpienia szybki „Running
Wild” i
to nie tylko ze względu na tytuł, ale na melodie i dynamikę.
Klimaty starego Deep Purple słychać w takim rytmicznym „Got
it Comin”
tak więc zespół zapewnił nam urozmaicony materiał.
Wyrazisty
wokal Shortinego, zgrany duet gitarzystów, który stawia
na klimat i pomysłowość, miła dla oka okładka, a wewnątrz
materiał który miło się słucha. Takiego właśnie albumu
brakowało w gatunku hard rock. Coś dla fanów lat 80 i
starych dźwięków. Rzecz godna obadania.
Ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz