piątek, 13 marca 2015

DRAKKAR - Run With The Wolf (2015)



W 2012 roku włoski Drakkar powrócił po dekadzie milczenia i twórczej nieaktywności. „When Lightning Strikes” to była bilet powrotny dla tej Włoskiej formacji.  Przekonali się o tym, że wciąż fani są głodni ich muzyki, że wciąż rajcuje ich heavy/Power metal z elementami symfonicznymi czy epickimi jaki prezentuje Drakkar. To było wydawnictwo przemyślane, ale zarazem zaskakujące. Zespół brzmiał świeżo i zarazem wyciągał znakomite pomysły niczym asy z rękawa. Wielu z nas wciąż wraca do tego albumu i zachwyca się tym wysokiej klasy materiałem.  No cóż czas leci do przodu i przyszedł w końcu czas na nowy krążek, który godnie będzie podtrzymywał wysoką formę zespołu. „Run With The Wolf” to w sumie dwu płytowy album, który robi jeszcze większe wrażenie niż poprzednik.  Z czego to wynika? To nie kwestia zmian stylistycznych czy personalnych, po prostu zespół jeszcze bardziej się rozwinął, poszedł naprzód jeśli chodzi o komponowanie i dobieranie aranżacji.  Przede wszystkim klawisze bywają podniosłe, a kiedy trzeba to brzmią bardziej progresywnie i w stylu takich kapel jak Deep Purple czy Uriah Heep. Wystarczy się w słuchać w epicki „Call of the Dargonlord” by się przekonać o czym mówię. Są momenty, że mają one wydźwięk bardziej symfoniczny i potwierdza to spokojniejszy „Galadriel’s Song”.  Na płycie panuje znakomity, nieco fantastyczny klimat o czym przekonuje nas już otwieracz „Rise of the dark lords”.  Krótkie intro, które buduje napięcie i to mi się podoba.  Nowy album to przede wszystkim masa znakomitych przebojów utrzymanych w konwencji heavy/Power metalowej. Właśnie takie petardy jak „Under The Banners of War” , czy „Run With The Wolf” z wpływami Deep Purple stanowią trzon tej płyty. To jest właśnie główna atrakcja tego wydawnictwa.  Zespół też potrafi zaskoczyć i urozmaicić swoją muzykę i tak w takim „Ride The Storm” zawiera wpływy folkowe . Fanom ostrzejszego grania polecam przede wszystkim „Gods of Thunder” czy „Burning” bowiem tutaj gitarzysta Dario daje z siebie wszystko. Jego gra może się podobać, bowiem nie bawi się i nie kombinuje. Gra z pomysłem i potrafi stworzyć ciekawy motyw czy melodię, a to zawsze jest w cenie. Druga płyta o dziwo równie jest udana.  To właśnie tam znajdziemy utrzymany w klimatach Judas Priest „Coming From the past” czy hard rockowy „Dragonheart”. Ten ostatni kawałek, to przykład w jak wielkiej formie jest zespół. Jeden z ich najlepszych kawałków, który na długo zostaje w głowie.  Płyta robi dobre wrażenie, nie tylko dzięki  równemu i energicznemu materiałowi, ale też dzięki soczystemu i dopieszczonemu brzmieniowi czy klimatycznej okładki. Zespół poczynił postępy i wystarczy skupić uwagę wyłącznie na wokaliście Dell’Orto czy właśnie gitarzyście. Razem wspólnymi siłami stworzyli album, który każdy fan heavy/Power metalu powinien znać i liczyć się z nim w tegorocznych rozliczeniach. Polecam.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz