wtorek, 31 marca 2015

MIND MAZE - Back from The Edge (2014)


O amerykańskim zespole Mind Maze można mówić jak o klonie takich kapel jak A Sound of Thunder, Firewind, Battle Beast czy Seven Kingdoms.  Kapela powstała na gruzach Necroromance i działają w sumie od 2004 roku. Pod szyldem Mind Maze wydali nie dawno „ Back from The  Edge” i jest to ich drugi album. Kolorowa i utrzymana w klimatach fantasy okładka, jasno daje nam znać, że zespół gra melodyjny, europejski Power metal. Tak też jest.  W zamian za nasz cenny czas dostajemy wtórny i do bólu oklepany materiał, ale jest też druga strona tego medalu. Materiał jest równy i ma kilka naprawdę ciekawych  momentów.  Otwieracz „Back from the Edge” to hołd dla takich tuz jak Helloween czy Edguy. Typowy, rasowy Power metal zakorzeniony w latach 90. Gitarzysta Jeff Tets to najmocniejszy punkt tego zespołu i to on odwala najcięższą robotę. Wygrywa ciekawe riffy, urozmaica materiał i jego gra jest godna podziwu. W takim „Through the Open Door” słychać popis jego umiejętności i jest to solidny Power metal.  Co może działać na nerwy to wokal Sary, która ma bardziej popowy wokal, który bardziej pasowałby do symfonicznego metalu, niż czystego Power metalu.  Do tych udanych kompozycji zaliczyć należy „Dreamwalker” z nieco rockowym klimatem,  czy stonowany „The End of Eternity”.  Z pewnością co niektórzy zatrzymają się nieco dłużej przy progresywnym „The Machine Stops”, który trwa 10 minut i jest w nim wiele ciekawych wątków.  W taki o to sposób zlatuje 50 minut muzyki Mind Maze. Nie jest to muzyka wysokich lotów, ale z pewnością nie można też mówić o tragedii. Płyta na jeden raz.

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz