niedziela, 15 marca 2015

SABBRABELLS - Sabbrabells (1983)

A co powiecie na mieszankę Accept, Kiss, Krokus i Mercyful Fate? Jeżeli lubicie też muzykę w której jest spora ilość NWOBHM to bez wątpienia pozycją dedykowaną dla was jest debiutancki album japońskiej formacji Sabbrabells. Kapela ta działała w latach 80 i nagrała w tamtym okresie w sumie 3 wydawnictwa. Debiut zatytułowany po prostu Sabbrabells może nie porwie was dopieszczoną produkcją, czymś nowym, czy energią. Ma za to jednak inne atuty. Przybrudzone riffy, okultystyczne teksty, mroczny klimat czy charyzmatyczny wokalista to tylko pierwsze z brzegu przykłady, że Sabbrabells nie jest taki zły jak mogłoby się wydawać. Zresztą już otwieracz wprawia w dobry nastrój. „Devil's Rondo” to taki klasyczny heavy metal z domieszką hard rocka i NWOBHM. Prosty riff wyjęty z twórczości Accept czy Kiss od razu nakreśla styl i poziom prezentowanej muzyki. Niby takich utworów w tamtym okresie było sporo i wiele w lepszych aranżacjach. Jednak Japończycy poradzili sobie znakomicie i pokazali, że grać potrafią. Hard rockowy „Hell's Rider” to bardziej stonowany kawałek i tutaj zespół zabiera nas w rejony hard rocka spod znaku Krokus, ale nie tylko. Mamy znów nutkę Kiss, a nawet Black Sabbath. O płycie nie można byłoby mówić tak pozytywnie, gdyby nie wkład gitarzystów. To właśnie ich zagrywki, pomysłowe riffy i duża ekspresja tak jak to jest ujęte w „Hakai” to z pewnością album nie byłby tak udany i nie zapadł by w pamięci. Pod względem partii gitarowych jest to bardzo ciekawy krążek. Są mroczne, finezyjne riffy, lekkie i intrygujące solówki. Tak właśnie powinien brzmieć heavy metal o tematyce okultystycznej. Nie zabrakło też szybszego kawałka i tutaj „Wolf Man” sprawdza się w tej roli znakomicie. Może tutaj więcej Angel Witch i starego Iron Maiden, ale czy to w czymś przeszkadza? Na pewno nie. Lekki przyjemny rock z czasów Deep Purple uświadczymy w „Sokubaku” i to jest bardzo ciekawa kompozycja. Bardziej złożona, bardziej dojrzała i urzekająca swoją formą. Całość zamyka energiczny „Black Hill”, który jest mieszanką Iron Maiden i Mercyful Fate. Album jest bardzo treściwy i udało się zamknąć w 40 minutach, co również uznać należy za atut. Płyta nie męczy i słucha się jej bardzo przyjemnie. Każdy kto lubi stare czasy kiedy rządził NWOBHM, pierwsze płyty Accept, Mercyful fate czy Kiss ten będzie zadowolony z tego co osiągnął Sabbrabells na swoim pierwszym albumie. Polecam.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz