wtorek, 25 stycznia 2022

BLACKSLASH - No steel No future (2022)


 Niemiecki band o nazwie Blackslash to jeden z najbardziej utalentowanych zespołów młodego pokolenia. Wszyscy ci, którzy tęsknią za klasycznym heavy metalem z atrakcyjnymi melodiami, dużą dawką przebojowości, a także szybki galopadami ten powinien odpalić właśnie Blackslash. Ich płyty do tej pory nie zawiodły mnie i stawały się mocnym punktem danego roku. Po 4 latach band powraca z nowym krążkiem "No steel no future", który ma się ukazać 11 marca tego roku. Nie ma mowy o powtórce geniuszu z poprzednich płyt. Co nie oznacza, że ponieśli klęskę.

Blackslash idzie swoim torem i nie zbacza. Dalej jest to klasyczny heavy metal, który jest mocno zakorzeniony w latach 80 i twórczości Iron Maiden. Christian i Clemens mają ręce pełne roboty i odwalają tutaj kawał dobrej roboty. Momentami może nieco zbyt łagodnie, może nieco hard rockowo, ale i tak trzeba ich pochwalić za styl i jakość. Najlepszy w tym wszystkim jest wokal Clemensa haasa, który dodaje tej płycie autentyczności i tego klimatu lat 80. To właśnie on jest motorem napędowym tej kapali i to słychać.

Na płycie znajdziemy tak naprawdę 10 kawałków, które tworzą spójną całość. "Queen of the night" to z pewnością dobry start i znakomite oddanie piękna muzyki Blackslash. Jest energia, jest klimat lat 80 i elementy iron maiden. Czego można chcieć więcej? Dobrze buja prosty i melodyjny "Midnight Fire". Fakt, nie ma tutaj nic oryginalnego i takich riffów każdy z nas słyszał nie raz na metalowej płycie. Hard rocka można doszukać się w nieco komercyjnym "the Power" i tutaj ewidentnie nie ma mocy. Tylko dobrze prezentuje się "Under the spell". Tutaj również band dość grzecznie gra i mało w tym wszystkim metalu. Płyta tak naprawdę na dobre rozkręca się wraz z tytułowym "No steel no future". Co za hit, co za killer. Rozbudowany "Hammertime" imponuje klimatycznym wejściem i ciekawą partią basu. Przez te 7 minut dzieje się sporo i to jeden z najlepszych utworów na płycie. Dobrze wypada też melodyjny i taki oldchoolowy "Gladiators of Rock" czy rozpędzony "bombers". Na sam koniec jeszcze jeden szybki killer w postaci "Demons of life" i takich utworów powinno być więcej.

"No steel no future" to nie najlepsze co nagrał Blackslash, ani jakiś wielki kandydat do płyty roku. Jednak mimo pewnych słabszych momentów to wciąż bardzo udany album, który się broni swoją muzyką. Fani blackslash, nwothm, czy twórczości iron maiden powinni zapoznać się z tym wydawnictwem. Na pewno nie jest to strata czasu, ale z pewnością rozrywka na wysokim poziomie!

Ocena: 8/10

1 komentarz: