piątek, 28 stycznia 2022

CRYSTAL BALL - Crysteria (2022)


"Crysteria" to już 12 album w dorobku szwajcarskiego Crystal Ball. Znów band pokusił się o współpracę z Stefanem Kaufmannem znanego z Udo czy Accept. Wpływy tych kapel gdzieś tam słychać, ale już znacznie mniej niż na poprzednich albumach. Tym razem Crystal Ball kładzie mocniejszy nacisk na hard rocka niż na heavy metal i to słychać. Momentami słychać echa Pretty maids, czy Dokken, ale ogólnie problem tkwi w jakości.

Słychać to dobitnie w nijakim "You lit my fire", który trąci komercyjnym hard rockiem. Gitarzyści Scott i Peter grają swoje i trzymają się swoich ram. Nie ryzykują, nie kombinują i grają wg mnie za ostrożnie. Heavy metalowy pazur mamy w otwierającym  "What part of No", który jest pełen wpływów Kaufmanna i to jest spory plus. Dobry kawałek, ale do ideału też trochę brakuje.  Na pewno uwagę przyciąga występ Ronniego Romero, który pojawia się w "Call of the wild". Tak to jest kawałek w stylu do jakiego Ronnie nas przyzwyczaił. Bardzo udana mieszanka heavy metalu i hard rocka. Minus? Ronnie pcha się praktycznie wszędzie. Dużo tu słodkich i spokojnych dźwięków, co dobitnie potwierdza "Undying". Do grona udanych kawałków zaliczam z pewnością świetnie bujający "make my day". W końcu coś zaczyna się dziać, a sama melodia zapada w pamięci. Dobrze wypada też nieco dyskotekowy "No limits".

Były oczekiwania i nadzieja na coś równie dobrego co ostatnie dzieła Crystal Ball. Tutaj jest bardziej hard rockowy album, ale i w tej stylizacji nie ma zachwytów. Płyta miewa ciekawe momenty, gdzie słychać zapał i wpływy Kaufmanna, lecz brakuje tutaj ciekawych pomysłów na cały materiał, który trwa prawie 50 minut. Szkoda, może następnym razem będzie lepiej?

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz