poniedziałek, 10 stycznia 2022

SARTORI - Dragons fire (2022)


 Wytwórnia Rockshots records 28 stycznia tego roku wyda debiutancki krążek gitarzysty Andiego Sartori, który rządzi w kapeli sygnowanym jego nazwiskiem. "Dragons fire" to płyta skierowana do fanów klasycznego heavy metalu, hard rocka, czy neoklasycznego grania. Kto lubi posłuchać bardziej złożone partie gitarowe wzorowane na wczesnej działalności Yngwiego Malmsteena czy Alcatrazz ten z pewnością polubi debiut Sartori.

Pierwsze skrzypce gra tutaj nie kto inny jak właśnie Andy Sartori, który stawia na finezyjne partie gitarowe, na bardziej złożone, gdzie unosi się duch starych płyt Yngwiego Malmsteena. Inspiracje słychać, choć do mistrza jeszcze daleka droga. Wszystko jest jak dla mnie za bardzo ugrzecznione i bez ikry. W pewnym momencie kompozycje zaczynają się zlewać w jedną papkę, co nie jest korzystne dla wydawnictwa. Sekcja rytmiczna jest nieco schowana i mało wyrazista. Na szczęście wokalista Scott Board swoim głosem mocno urozmaica zawartość i nadaje jej heavy metalowego pazura. Obok Sartori to jest najważniejsza osoba w zespole. Piękna okładka sugeruje, że szykuje się killer, ale rzeczywistość jest brutalna.

Dobrze wypada otwieracz "Evil Heart", bo dostajemy tutaj właściwie heavy metal mocno osadzony w latach 80. Proste, klasycznie i z pazurem. Dobra robota! Marszowy "One distant heart" jest solidny, ale niczym specjalnym się nie wyróżnia. Typowy riff jaki pełno i nawet melodia nic ciekawego nie wnosi. Typowo i zarazem bardzo znajomo brzmi taki "Devil in Disguise" czy "From hell to heaven". Niby wszystko jest dobrze zagrane, a nie wzbudza to większych emocji. Znacznie ciekawsza melodia pojawia się w klimatycznym 'Castle of lost soul" czy bardziej energicznym "Battle in the distant lands".


"Dragons fire" jest ugrzeczniony i pozbawiony charyzmy. To płyta przewidywalna i nieco na jedno kopyto. Nie można odmówić talentu gitarzyście Sartori, ani też wokaliście Board. 30 minut muzyki to niby mało, a tutaj troszkę się dłuży. Solidny heavy metal z nutką neoklasycznego grania to może i dobry kierunek, tylko jakość pozostaje jeszcze do dopracowania. Warto mieć na uwadze ten zespół, bo w przyszłości może namieszać.

Ocena: 6/10

1 komentarz:

  1. Co do przyszłości, ale i pewnych remanentów z 2021, to amerykański Dark Secred i jego Epka pod tym samym tytułem robi naprawdę świetne wrażenie, czekam więc z niecierpliwością na ich pełne wydawnictwo.

    OdpowiedzUsuń