Czas
napisać kilka słów na temat drugiego albumu greckiego
zespołu DARK NIGHTMARE,
który specjalizuje się w graniu epickiego metalu w którym
pojawiają się patenty charakterystyczne dla power metalu,
symfonicznego metalu czy też melodyjnego metalu. Mieszanka można by
rzec jakby nieco chaotyczna i to gdzieś tam daje o sobie znać przy
styczności z muzyką tego zespołu, jednak wszystko po kolei. Sama
kapela powstała w 1999 roku i do roku 2009 nagrywali dema i
koncertowali,zaś w tym roku wydali swój własny materiał
czyli „The Human Liberty” i zebrał one zarówno pozytywne
jak i negatywne. Po 3 latach zespół wydał swój drugi
album, a mianowicie „Beneath the Veils of Winter”.
Jest to jeden z tych albumów,
który stara się przyciągnąć uwagę słuchacza, jednak
forma, styl, to w jaki sposób brzmi całość sprawia, że na
dłuższą metę album przynudza. Niby mamy dopracowane i takie dość
bogate brzmienie, jest sporo smaczków, które mają
ubogacać muzykę, mamy urozmaicenie jednak to wszystko gdzieś się
gubi, gdzieś lekki chaos i brak pomysłów na rozkręcenie
tego wszystkiego. Jednym z niewielu atutów jest tutaj dobry
wokal i jest to jedyna rzecz, która właściwie zapada w
pamięci. Muzycy nie są obdarowani jakimiś niezwykłymi
umiejętnościami i wszystko raczej jest utrzymane na przeciętnym
poziomie. Najgorzej wypadają w tej kategorii gitary, które
brzmią nieco jakby bez wyrazu, jakby bez mocy, bez przekonania i
brakuje tutaj jakby wyobraźni i dobrego wyszkolenia. To z kolei ma
ogromny wpływ na zawartość. Ta tutaj jest bez emocji, może i
zróżnicowana, jednak żadna kompozycja nie jest na tyle silna
by zapaść w pamięci.
Klimatyczne
wejście w postaci „The Batllefield Caliing My Name”
pokazuje że zespół dobrze czuje się w epickim charakterze.
Jest podniosłość, odpowiedni klimat, jest rozbudowana forma.
Jednakże sam motyw jakiś taki nie do końca przemawiający do mnie,
partie gitarowe nieco ospałe i bez energii i gdzieś brakuje tutaj
jakby ciekawych melodii.” Beneath the Veils of Winter”
jest w podobnej konwencji utrzymany, aczkolwiek tutaj bardziej
eksponowany jest epicki heavy metal, słychać wyraźne inspiracje
MANOWAR, nie brakuje też melodyjności pokroju IRON MAIDEN. Ta
kompozycja na pewno brzmi lepiej, bo wszystko jest poukładane i
przemyślane i gdyby zespół więcej takich kompozycji
stworzył to byłby to nawet przyjemny dla ucha album, niestety tutaj
cały czas pojawiają się jakieś przeszkody. Takimi przeszkodami,
wypełniaczami jest akustyczny „The Art Of Dreaming”
który do niczego mi nie pasuje, nieco nie składny i
przesadzony klawiszami „Sometimes”, spokojny
i balladowy „Tears”, czy
też „The Wizard” będący
nie udanym coverem URIAH HEEP. Dobrze wypada nieco hard rockowy,
nieco zadziorniejszy „Are We Free”
gdzie jest coś z KROKUS, coś z DIO i tutaj gitary brzmią nieco
agresywniej, nieco bardziej przebojowo i to sprawia że utwór
sporo zyskuje. Chwytliwość, melodyjność to cechy które
można przypisać „Living A Lie”
i na tym można zakończyć wymienianie plusów.
DARK
NIGHTMARE potrafi oddać cechy epickiego metalu i to słychać
zwłaszcza w tych rozbudowanych i klimatycznych kompozycjach.
Niestety nie trafione pomysły, niezbyt udane aranżacje, nie
przemawiające do końca melodie sprawiają że album nie brzmi tak
jakby mógł. Co warto zapamiętać z tego albumu? Bez
wątpienia bogatą formę i urozmaicenie, ale przede wszystkim wokal,
który ma w sobie to coś, co sprawia że pamięta się ów
wokal. Jest podniosły, taki pełen emocji, a to cechy które
się ceni. Nie jest to album, dla którego warto zabijać się
i poświęcać cenny czas.
Ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz