Zmiany personalne w
zespołach metalowych mają znaczenie. Z jednej strony potrafią
wnieść świeżość, z drugiej wprowadzić coś innego do zespołu,
ale czasami owe zmiany mogą też zaszkodzić zespołowi, dlatego
zbyt częste roszady są niezbyt korzystne. Jednak mimo tylu zmian
personalnych, mimo 5 już wokalistki niemiecki zespół THE
MYSTERY grający heavy/power metal trzyma poziom. W kapeli od
czasu powstania tj 1996 roku przewinęło się sporo muzyków,
ostatnio w 2011 skład zasiliła nowa wokalistka, a mianowicie Iris
Boanta i co ciekawe jej wokal jest zadziorny, nieco zachrypnięty i
można rzec bardziej męski. Jeśli ktoś lubi wokale typu Tobias
Sammet ten polubi wokal Iris. Zespół od 1996 roku nagrał 5
albumów, z czego ostatni „Apocalypse 666” ukazał
się w tym roku. Jest to pierwszy z nową wokalistką i co ciekawe
nie słychać jakiegoś chaosu, niedopasowania, niedopracowania, jest
wręcz odwrotnie. Iris sprawia wrażenie jakby była w kapeli od
początku, bo na nowy albumie wypada znakomicie, jest pewna siebie,
nie szczędzi ostrych popisów wokalnych i bez wątpienia jest
to mocny punkt płyty, który świetnie się uzupełnia z
mocnym tłem wykreowanym przez duet gitarzystów Wetzel/Martin,
który stawia na ciężar, zadziorność, jednocześnie nie
zapominając o chwytliwości i melodyjności. Nie można im odmówić
solidności i dobrego warsztatu technicznego, szkoda tylko że
brakuje w tym może nieco świeżości, jakiejś pomysłowości, bo
wszystko jest to rozegrane na poziomie, lecz nie zostaje wykorzystany
potencjał do końca.
Jak przystało na
niemiecką scenę metalową jest solidne, nowoczesne, soczyste i
agresywne brzmienie, a także solidny materiał, który w dużej
mierze nastawiony jest na melodyjność, chwytliwość, energiczne
partie gitarowe, proste i zapadające refreny oraz eksponując
stylistykę heavy/power metalową i właściwie mało jest tutaj
urozmaicenia. Na pewno takowym jest intro w postaci „Doomsday
Prophecy” które ma ciekawy klimat i taki podniosły
charakter niczym w symfonicznych kompozycjach. Również
balladowy „In Heaven Or Hell” z elementami rockowymi też
się wyróżnia na tle całości pod względem całości. Sam
utwór jest lekki, przyjemny i zapadający w pamięci. Jednak
atutem tego wydawnictwa są energiczne, dynamiczne utwory utrzymane w
stylistyce heavy/power metalowej, gdzie mamy ostry riff, rozpędzoną
sekcją rytmiczną, ostry wokal i dużą dawką melodii. To właśnie
takie utwory jak „Apocalypse 666” z chwytliwym refren,
rytmiczny „Outlaw”, melodyjny „Blackened Ivory”,
energiczny „Death
Lullaby” z agresywnym riffem
i dynamiczną sekcją rytmiczną,
zadziorny „Ride On”, przypominający
dokonania GAMMA RAY
„Cashgame”, czy
też nieco bardziej rozbudowany i stonowany „The Great
Escape” z dużą liczbą
ciekawych melodii, motywów stanowią trzon tego albumu, jego
potęgę i choć jest to granie przepełnione sprawdzonymi patentami
to jednak jest nadzwyczaj przyjemne dla ucha, a wszystko dzięki
energii jaką niesie ze sobą ten album, przebojom, które
zapadają w pamięci, dopracowaniu, staranności wykonania i
umiejętnościom muzyków, którzy wkładają w to co
robię całe swoje serce. Jest to szczere granie, ukazujące radość
z grania. Bardzo dobra propozycja mało znanej niemieckiej kapeli w
gatunku heavy/ power metal. Warto zainteresować się tym albumem i
przesłuchać go. Polecam!
Ocena:
8/10
Jest to jedna z tych płyt która przyciągnęła mą uwagę swą okładką i tytułem,jeśli chodzi o zawartość to bardzo dobrze oddaje tresć powyższej recenzji i muszę się przyznać do jednego po pierwszym przesłuchaniu byłem pewien że za mikrofonem stoi jakiś bryś a tu niespodzianka cóż lubię jak płyta mnie zaskakuje i za to jedno oczko w górę 9/10.
OdpowiedzUsuńO tak jest to album który zaskakuje. Z jednej strony wokalnie, gdyż ma się wrażenie że śpiewa facet, a także zaskoczenie jest w przypadku zawartości, bo ta jest po prostu bardzo dobra, energiczna, trzyma wysoki poziom od poczatku do końca. Okładka mnie nie przyciągnęła, ale tytuł jak najbardziej:D
Usuń