sobota, 22 września 2012

THE ORDEAL - Descent From The Hell (2012)

Po 8 latach przerwy z nowym albumem powrócił niemiecki zespół power/heavy metalowy o nazwie THE ORDEAL. Jest to niemiecka kapela, która gra miks power metalu, progresywnego metalu, hard rocka, czy też heavy metalu. Kapela zrodziła się w roku 2002 i swój debiutancki album wydali w 2004 roku i niestety ale „Kings Of Pain” nie był jakimś dobrym dziełem, o którym wypadałoby pamiętać. Co się zmieniło w tej kwestii? Drugi album czyli „Descent From hell” ma więcej atutów. A to mocniejsze brzmienie, a to kilka ciekawszych melodii, to bardziej dojrzała gra muzyków, przy czym znakomicie wypadają partie wokalisty Olivera Oppermanna, który ma coś z Jorna, a coś z DIO i wpływów tego ostatniego słychać nie tylko w wokalu, a także w niektórych kompozycjach. Wokalista spisuje się nadzwyczaj dobrze, ma charyzmę i potrafi stworzyć ciekawy klimat i jest to mocny punkt tego albumu. Również można ciepło wypowiedzieć się o sekcji rytmicznej, które jest tutaj dynamiczna, energiczna i potrafi urozmaicić muzykę Niemców. Jednak na mocnym wokalu, kilku ciekawych pomysłach i dobrym brzmieniu się kończy. Sporo nie dociągnięć w kwestii aranżacji, kompozytorstwa materiału.

W czym tkwi problem? Partie gitarowego duetu w postaci Kai Reuter / Dirk Rogon nie są porywające. Tak brzmią ciekawie, nawet momentami pomysłowo, łącząc progresywny charakter, z heavy/power metalową konwencją, jednocześnie nie ukrywając swoich inspiracji, którymi tutaj bez wątpienia są QUEEN, DIO, czy też MARILLION, co zresztą już słychać w otwierającym „Descent From Hell” . Ten utwór ukazuje że zespół potrafi grać, jest zadziorne, mocno, ciężko, rytmicznie, ale brakuje jakiejś zapadającej melodii, energii, czy też kopa. Jest to jak dla mnie średni kawałek, który ukazuje, że zespół potrafi grać w konwencji heavy/power metalowej co słychać po kompozycji, lecz poziom zostawia wiele do życzenia. W podobnej formie utrzymany jest „Black Rain” z cięższym motywem i bardziej dynamiczniejszym charakterem jednak też ma sporo nie dociągnięć. W tej konwencji najlepiej wypadają kawałki przesiąknięte DIO, ASTRAL DOORS i mam tutaj na myśli energiczny „Sinner's Addiction”, czy też przebojowy „The Innocent”, które są wzorem i kierunkowskazem dla dalszej twórczości zespołu. Ciekawy pomysł był na balladę, co słychać w „Dragon Tears” gdzie jest znakomity klimat, lecz główna melodia nie trafia do mnie. Również chybionym pomysłem jest komercyjny „Here Comes the Flood” o progresywnym zacięciu, czy też rozbudowany i urozmaicony „Second Sun”. Materiał jest urozmaicony, bo oprócz takowych rodzai mamy też heavy metalowe kompozycje przesiąknięte DIO, co słychać w dynamicznym „Dance With The devil” czy też „Cyber Cross” z rockowym zacięciem i elementami QUEEN.

Po tak długim czasie można było stworzyć coś o wiele lepszego, coś na bardzo dobrym poziomie. Było to możliwe, bo jest ciekawy styl, są dobrzy muzycy, którzy potrafią grać, który mają jakiś potencjał na nieco atrakcyjniejsze granie. „Descent From Hell” to przeciętny album, który ma więcej wad aniżeli zalet. Album, który ma 3-4 ciekawe kompozycje, a to na 11 kompozycji, to na godzinny materiał za mało. Ale kto wie może ktoś znajdzie coś więcej w tym krążku niż ja? Wszystko jest możliwe. Moja rada? Darować sobie i zachować cenny czas na coś lepszego.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz