Jednym
z najbardziej rozpoznawalnych i jednym z najsilniejszych heavy
metalowych zespołów na obszarze Japonii po dzień dzisiejszy
stanowi LOUDNESS,
który nieustannie i z niezwykłą regularnością wydaje swoje
kolejne płyty. Odstępstwa między poszczególnymi albumami
nie są zbyt duże a między ostatnim „Eye To Dawn” a nowym
albumem o tytule „2.0.1.2.”
jest tylko rok przerwy i to jest pracowitość godna podziwu. Mimo
upływu lat, mimo zmian personalnych, cały czas zespół pod
przewodnictwem dwóch liderów ( gitarzystę Takasaki i
basistę Yamashita) niezmiennie od roku założenia czyli 1980 gra
tradycyjny heavy metal. Jak przystało na kapelę z takim stażem,
doświadczeniem jest to nieustannie granie na dobrym poziomie,
czasami nawet z przebłyskami jak to miało w przypadku „Eye To
Dawn”, a czasami tak jak to w przypadku nowego albumu, tylko
solidne granie, które jest zbudowane w oparciu o solidne
riffy, partie gitarowe, które czasami moją charakter
rzemieślniczy, kilka ciekawych melodii, a także przy wykorzystaniu
w miarę prostych motywów. Jednak mimo tego album nie zachwyca
tak jak poprzednik i jest kilka nie dociągnięć, który w
dużej mierze dotykają kwestii pomysłów związanych z
kompozycjami, a także to w jaki sposób są wykonane, bo tutaj
też nie czuć 100% zaangażowania muzyków w aranżacji.
Brzmienie i doświadczenie to nie wszystko o czym można się
przekonać słuchając nowego albumu Japończyków. Co z tego
że wokalista Nihari jest dobrym wokalista z zadziornym stylem, co z
tego że Takasaki jest dobrym gitarzystą, kiedy tutaj została
położona sfera kompozycyjna.
Skoro
już tak narzekam to zacznę wymieniać dalej słabe strony tym razem
przenosząc się już na zawartość. Ta tutaj nie jest równa
i poziom waha się między dobrym a przeciętnym. Hard rockowe
zacięcie i nieco toporny wydźwięk który się pojawia w
niektórych kompozycjach, sprzyja negatywnie całości i
utrudnia odbiór. Dobrze zostaje to uwypuklone w takim „Deep
six the law” czy też „Who
The Hell Carse” gdzie słychać
pseudo ciężar i silenie się na nowoczesny wydźwięk, tylko czy to
ma jakiś sens? Wolne tempo i jakby granie bez mocy, które
słychać w kompozycji ku czci Ronniemu James Dio czyli „The
Voice Of Metal” tez jest dość
częstym błędem na tej płycie i słychać to też w
instrumentalnych kompozycjach typu „Out Of Space”.
Czasami melodyjność i
rytmiczność nie wystarcza, zwłaszcza kiedy główny motyw
tak jak to jest w „Memento Mori”
zostaje spaprany. Jednak mimo tak dużej liczby słabych kompozycji
znajdziemy tutaj kilka dobrych i energicznych kompozycji. Zaliczyć
do nich należy dynamiczny „The stronger”
z elementami power metalu, ostry, rozpędzony „2012 ~ End
of the Age” , melodyjny
„Break New Ground”. Dobrze
wypada także bardziej hard rockowy „Driving Force”,
zaś moim ulubionym utworem
obok otwieracza jest dynamiczny i właściwie zbudowany w oparciu o
ostry riff „Bangem Dead”.
W
porównaniu do poprzedniego albumu, a także pozostałych
albumów z dyskografii LOUDNESS „2.0.1.2” jest słabym
albumem. Bez charakteru, bez energii, bez ciekawych i zapadających
kompozycji. Album po prostu przelatuje, a jedyne co się pamięta, że
była to muzyka metalowa. Jest to rozczarowanie i nie powinno to
nikogo dziwić, bo zespół popełnił masę błędów
tworząc ten album. Przede wszystkim pomysły co do kompozycji oraz
aranżacje pozostawiają wiele do życzenia. Jednak ów album
raczej nie zachwieje silnej pozycji owej kapeli w kraju a także poza
jego granicami.
Ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz