sobota, 29 września 2012

THE MYSTERY - Apocalypse 666 (2012)

Zmiany personalne w zespołach metalowych mają znaczenie. Z jednej strony potrafią wnieść świeżość, z drugiej wprowadzić coś innego do zespołu, ale czasami owe zmiany mogą też zaszkodzić zespołowi, dlatego zbyt częste roszady są niezbyt korzystne. Jednak mimo tylu zmian personalnych, mimo 5 już wokalistki niemiecki zespół THE MYSTERY grający heavy/power metal trzyma poziom. W kapeli od czasu powstania tj 1996 roku przewinęło się sporo muzyków, ostatnio w 2011 skład zasiliła nowa wokalistka, a mianowicie Iris Boanta i co ciekawe jej wokal jest zadziorny, nieco zachrypnięty i można rzec bardziej męski. Jeśli ktoś lubi wokale typu Tobias Sammet ten polubi wokal Iris. Zespół od 1996 roku nagrał 5 albumów, z czego ostatni „Apocalypse 666” ukazał się w tym roku. Jest to pierwszy z nową wokalistką i co ciekawe nie słychać jakiegoś chaosu, niedopasowania, niedopracowania, jest wręcz odwrotnie. Iris sprawia wrażenie jakby była w kapeli od początku, bo na nowy albumie wypada znakomicie, jest pewna siebie, nie szczędzi ostrych popisów wokalnych i bez wątpienia jest to mocny punkt płyty, który świetnie się uzupełnia z mocnym tłem wykreowanym przez duet gitarzystów Wetzel/Martin, który stawia na ciężar, zadziorność, jednocześnie nie zapominając o chwytliwości i melodyjności. Nie można im odmówić solidności i dobrego warsztatu technicznego, szkoda tylko że brakuje w tym może nieco świeżości, jakiejś pomysłowości, bo wszystko jest to rozegrane na poziomie, lecz nie zostaje wykorzystany potencjał do końca.

Jak przystało na niemiecką scenę metalową jest solidne, nowoczesne, soczyste i agresywne brzmienie, a także solidny materiał, który w dużej mierze nastawiony jest na melodyjność, chwytliwość, energiczne partie gitarowe, proste i zapadające refreny oraz eksponując stylistykę heavy/power metalową i właściwie mało jest tutaj urozmaicenia. Na pewno takowym jest intro w postaci „Doomsday Prophecy” które ma ciekawy klimat i taki podniosły charakter niczym w symfonicznych kompozycjach. Również balladowy „In Heaven Or Hell” z elementami rockowymi też się wyróżnia na tle całości pod względem całości. Sam utwór jest lekki, przyjemny i zapadający w pamięci. Jednak atutem tego wydawnictwa są energiczne, dynamiczne utwory utrzymane w stylistyce heavy/power metalowej, gdzie mamy ostry riff, rozpędzoną sekcją rytmiczną, ostry wokal i dużą dawką melodii. To właśnie takie utwory jak „Apocalypse 666” z chwytliwym refren, rytmiczny „Outlaw”, melodyjny „Blackened Ivory”, energiczny „Death Lullaby” z agresywnym riffem i dynamiczną sekcją rytmiczną, zadziorny „Ride On”, przypominający dokonania GAMMA RAY „Cashgame”, czy też nieco bardziej rozbudowany i stonowany „The Great Escape” z dużą liczbą ciekawych melodii, motywów stanowią trzon tego albumu, jego potęgę i choć jest to granie przepełnione sprawdzonymi patentami to jednak jest nadzwyczaj przyjemne dla ucha, a wszystko dzięki energii jaką niesie ze sobą ten album, przebojom, które zapadają w pamięci, dopracowaniu, staranności wykonania i umiejętnościom muzyków, którzy wkładają w to co robię całe swoje serce. Jest to szczere granie, ukazujące radość z grania. Bardzo dobra propozycja mało znanej niemieckiej kapeli w gatunku heavy/ power metal. Warto zainteresować się tym albumem i przesłuchać go. Polecam!

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Jest to jedna z tych płyt która przyciągnęła mą uwagę swą okładką i tytułem,jeśli chodzi o zawartość to bardzo dobrze oddaje tresć powyższej recenzji i muszę się przyznać do jednego po pierwszym przesłuchaniu byłem pewien że za mikrofonem stoi jakiś bryś a tu niespodzianka cóż lubię jak płyta mnie zaskakuje i za to jedno oczko w górę 9/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak jest to album który zaskakuje. Z jednej strony wokalnie, gdyż ma się wrażenie że śpiewa facet, a także zaskoczenie jest w przypadku zawartości, bo ta jest po prostu bardzo dobra, energiczna, trzyma wysoki poziom od poczatku do końca. Okładka mnie nie przyciągnęła, ale tytuł jak najbardziej:D

      Usuń