sobota, 6 kwietnia 2013

SABRE - On the Prowl (1985)

SABRE to dość popularna nazwa wśród kapel metalowych i można tutaj wymienić aż sześć kapel o takiej nazwie, jednak ja chciałbym podzielić się z wami wrażeniami na temat jedynego albumu kanadyjskiego zespołu hard rockowego SABRE o tytule „On the prowl”, który ukazał się w 1985 roku.

Sama kapela jak i album nie zdobyły większej sławy, nie zdobyły popularności i nie przebiły się przez dość silną konkurencję. Słaba promocja, niczym nie wyróżniający się styl czy tylko średniej klasy utwory nie mogły sprzyjać rozwojowi kariery zespołu, ani w zdobywaniu szerokiego grona fanów. Zespół został założony w latach 80 i ich celem było granie hard rocka z elementami heavy metalu czy NWOBHM i w muzyce tej kapeli słychać wpływy DEF LEPPARD, NITHWING, WITCHFYNDER GENERAL czy MEAT LOAF. Tak więc można rzec, że kanadyjski zespół grał muzykę bardzo brytyjską z ciepłymi, prostymi, zapadającymi melodiami, popartymi wyraźną, urozmaiconą i pełną niespodzianek sekcją rytmiczną i finezyjnymi, energicznymi partiami Stephena Malcolma Fife'a, który wszystko spina swoim mocnym, wyraźnym wokalem, który jest zadziorny i melodyjny. To wszystko sprzyja łatwemu odbiorowi całości, która przecież niczym się nie wyróżnia na tle innych hard rockowych płyt lat 80. Co charakteryzuje debiutancki album tej formacji to dopracowanie swojego debiutu pod każdym względem, zarówno tym wzrokowy tj szata graficznym jak i audialnym czyli brzmienie, które jest soczyste i takie nasuwające hard rock brytyjski.

Choć na płycie jest sporo kawałków, bo aż 12, to jednak całość trwa około 45 minut, co akurat można uznać za plus, bo przy dłuższym trwaniu mogłoby zmęczyć jeszcze bardziej słuchacza. Całość otwiera „Crusin”, który jest utrzymany w stylizacji DEF LEPPARD, jednak nie do końca przekonuje mnie w tym utworze główny motyw czy sam refren, jednak partie gitarowe są tutaj bardzo atrakcyjne. Nieco AC/DC można wyłapać w „Bring On The Night” zwłaszcza w początkowej fazie utworu, zaś same solówki tutaj nasuwają NWOBHM i IRON MAIDEN czy DEF LEPPARD. Bardziej stonowany, bardziej posępny jest tutaj „Feel ( My rage)” z wyeksponowanym basem i mocną zadziorną gitarą, która momentami ociera się o QUEEN. Wspomniany wcześniej MEAT LOAF dość mocno wybrzmiewa z romantycznej ballady „Worlds Away”. Jednym z największych przebojów na płycie jest bez wątpienia energiczny „Lets Ride”, który brzmi jak zagubiony utwór DEF LEPPARD. Podobnie można napisać o kolejnych utworach w tym „Take the Wheel”, rockowym „Taste The Fear” czy heavy metalowym, rock'n rollowym „Savage tales”, które są prawdziwą ucztą dla fanów hard rocka i właściwie złego słowa nie można napisać o pozostałej części.

Solidny materiał, dobrzy muzycy, którzy znają się na swojej robocie, jednak mimo tego, kapeli nie udało się przebić przez konkurencję i nagrać kolejne albumy. Po wydaniu debiutanckiego albumu kapela się rozpadła, jednak SABRE zapisał się w historii hard rocka. Kto kocha brytyjskie granie, brytyjski hard rock i DEF LEPPARD ten z pewnością przekona się do tego co zaprezentował na tym krążku SABRE.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz