Jak nagrać hard rockowy
album, który zadowoli fanów starych dźwięków,
a także tych fanów, którzy cenią sobie nowoczesne
podejście? Jak nagrać album, który połączy elementy hard
rocka lat 80, sleez metalu, czy też troszkę nu metalu lat 90. Jak
nagrać krążek znakomicie odda zasadę „sex,drugs and rock'n
roll”? Zadania wydaje się o tyle trudne, zwłaszcza jeśli chcemy
aby nie brakowało ognia, zadziorności, chwytliwości, przebojów,
by ta muzyka porwała i zapadła w pamięci. Sposób by zawrzeć
wszystkie cechy w jednym albumie udało się włoskiemu zespołowi
EASY TRIGGER, który wydał w 2012 roku swój debiutancki
album „Bullshit”.
Zaczynali w 2009 roku
jako kapela grająca covery a z czasem , kiedy zaszły zmiany w
zespole rozpoczęły się prace nad własnym materiałem. W 2011 r
ukazał się mini album a rok później już pełnometrażowy
album i to jest wydarzenie o którym głośno dyskutować. Co
takiego zrobił niby zespół? Cóż znakomicie połączył
nowe brzmienie, różne patenty współczesne, które
można przypisać HARDCORE SUPERSTAR z patentami z lat 80 spod znaku
MOTLEY CRUE czy GUNSES ROSES. Zespół wyróżnia się na
tle stylem i to już słychać od pierwszych dźwięków. Jest
radość, pomysłowość, energia, młodzieńcza agresja i zapał, a
także dopracowanie i ogromny potencjał w samych muzykach co
sprawia, że EASY TRIGGER to prawdziwe odkrycie w dziedzinie muzyka
hard rockowej. Dynamika, proste i chwytliwe melodie, energiczna
sekcja rytmiczna, porywające refreny i zadziorny, wyrazisty wokal
Frenkiego to właśnie styl tego włoskiego zespołu. Słaba okładka
to jedyna wada jaka nasuwa się na pierwszy rzut, ale jakaś banalna
i nie mająca większego wpływu na ostateczny efekt. Album zachwyca
pod względem technicznym z naciskiem na nowoczesne i dopieszczone
brzmienie, a także kompozytorskim, gdzie muzycy dają upust swojemu
geniuszowi i pomysłowości.
Materiał składa się z
12 utworów, które zabiorą nas w hard rockową podróż
której nigdy nie zapomnimy. Pikanterii dodają tutaj sami
muzycy, którzy wyróżniają się na tle innych.
Wspomniałem o wokaliście, ale trzeba pamiętać o technicznej i
dynamicznej sekcji rytmicznej, czy też i ducie gitarowym
Caste/Fedry, który zasypie was chwytliwy melodiami, ostrymi i
mocnymi motywami, które nie należą do takich ulatniających
się. Jest technika, radość, lekkość, zadziorność i
urozmaicenie, tak więc najbardziej wybredni słuchacze powinni być
zadowoleni. „A Good Night To Kill” to krótkie
intro, które po krótkim czasie zostaje wyparte przez
„Hatesphere”, który podkreśla wszystkie cechy o
których wspomniałem wcześniej, zwłaszcza owa przebojowość,
lekkość, zadziorność, energiczność i pomysłowość. „Sex,
Sex, Sex” no bo jak można tutaj mówić o dragach i
rock'n rollu bez seksu i kto lubi szybkie u melodyjne utwory będzie
zadowolony. Co kawałek to przebój, ale są urozmaicone i już
taki „Apologise” jest nieco wolniejszy, bardziej rockowy,
z ciekawym wokalem Frenkiego w zwrotkach. Ciekawa melodia i radość
sprawiają, że „Rocket Girl” to kolejna przebojowa
petarda, która rozgrzeje każdą sztywną publikę. Znalazło
się też miejsce i dla ballady czyli „Smokers Die Younger”,
która ma w sobie to coś, jest urokliwa i wyróżnia się
na tle innych miernych, nijakich ballad rockowych jakie słyszałem
ostatnim czasy. Po 3 minutach odprężenia zespół szybko
wraca do dynamicznego grania i kto szuka dobrej rozrywki niech szybko
zapuści promujący album „911” . Nieco lekkości,
swobodnego grania z romantycznym i chwytliwym refrenem uświadczymy w
„The Dreams” i zespół ani myśli spuścić z tonu
czy z przebojowości. W „Bullshit” wokalnie Frediego
wspiera Cresh (SINCIRCUS), zaś utwory „Easy Trigger” czy
dynamiczny „Route 66” potwierdzają, że zespół
jest specem od tworzenia przebojów.
Kopalnia przebojów,
a wszystko podane w ciekawej hard rockowej formie tak można by
opisać debiut włoskiej formacji, która jest głodna sukcesu.
Póki co jest to jeden z najlepszych młodych zespołów
grających hard rocka i czekam na kolejne wydanie tego zespołu.
Ocena: 10/10
Ocena: 10/10
Płytę przesłuchałem dzięki uprzejmości :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz