piątek, 29 listopada 2013

ASKA - Fire Eater (2013)

Nie lada zaskoczenie przeżyłem gdy się dowiedziałem że amerykańska kapela o nazwie Aska to nie żaden debiutant, ani kapela złożona z młodzieńców którzy chcą coś udowodnić, lecz kapela doświadczona i zasłużona na scenie metalowej. Przyznam się, że nigdy nie natknąłem się na tą kapelę, ale nowy album „Fire Eater” wzbudził we mnie zainteresowanie. Wiecie co? Ta kapela napawa mnie optymizmem, bo w końcu ktoś niczym Warlord pokazuje że można grać amerykański heavy metal zakorzeniony w tradycji, że można stworzyć znakomity album, który osadzony jest w latach 80, ale też ma coś z czasów współczesnych. Czy mam dalej słodzić?

Już szata graficzna wiele mówi i nie jest to żaden chwyt marketingowy,a jedynie uzupełnienie całości. Nawet w sferze brzmienia nie popełniono błędu i otrzymaliśmy solidne, soczyste brzmienie, które podkreśla poziom zawartej muzyki. Wszystkie dźwięki brzmią mocarnie i czysto, co jeszcze zwiększa doznania. Aska to kapela z doświadczeniem, które właściwie przyczyniło się do stworzenia solidnego materiału w którym nie ma większych wpadek. No może jedynie „The Last Message” średnio mi pasuje do całości. Mocną stroną tego wydawnictwa jest zróżnicowany materiał, który nadaje całej płycie odpowiedniej dynamiki i charakteru. Zaczyna się od mocnego, ciężkiego „Everyone Dies”, który brzmi jak mieszanka Iced Earth, Iron Maiden, Metal Church i Judas Priest i takie poniekąd są inspiracje kapeli. Następny utwór w postaci „Dead Again” można określić mianem kompozycji hard'n heavy z wpływami Riot. Stonowany, mroczny „Valhalla” to kolejny przykład wpływu Metal Church. Nie zabrakło też szybszej kompozycji i tutaj „Son Of God” czy nieco power metalowy „Eye Of Serpent” tutaj się znakomicie sprawdzają. Miłą niespodzianką może być nieco operowy i progresywny „Year Of Jubillee” przesiąknięty Queen czy cover Judas Priest w postaci „The Ripper”. Wszystko wyszło tak jak powinno, ale jak miało być inaczej kiedy w Aska śpiewa utalentowany George Call, który brzmi jak Rob Halford czy też Matt Barlow, a gitarzyście też wygrywają sporo atrakcyjnych melodii?

Ta płyta to prawdziwa heavy metalowa niespodzianka, która wzięła się znikąd. Warlord, Attacker i Aska pokazały że amerykański heavy metal ma się dobrze i nie zapomina o tradycji. Pozycja obowiązkowa dla maniaków mocnych riffów, chwytliwych refrenów i ciekawych melodii.

Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Dzięki za recenzje. Nie znałem tego bandu, a to naprawdę doskonałe granie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło to słyszeć:D O to chodziło, żeby przekonać tych co nie słyszeli :D Jakieś ulubione kawałki?

      Usuń
  2. Płytka zdecydowanie zasługuje na uwagę,

    OdpowiedzUsuń