sobota, 24 kwietnia 2021
FEANOR - Power of the chosen one (2021)
Argentyński Feanor działa od 1996r co może szokować, bo tak naprawdę ich kariera nabrała rozpędu w 2016r kiedy skład zespołu zasilił Sven D'anna z Wizard. Band jeszcze bardziej zbliżył się do stylistyki Manowar i ta sztuka wyszła im znakomicie na płycie "We are heavy metal". Przyszedł czas na kolejne dzieło, który jest kontynuacją tamtego albumu. "Power of the Chosen one" to wciąż wysokiej klasy album z muzyką heavy metalową w stylu Manowar. No i najlepsze jest to, że skład Feanor zasilił w 2018r była gitarzysta Manowar, czyli David Shankle. Takiego granie nigdy za wiele, zwłaszcza że Manowar milczy.
Panowie dobrze się dogadują i każdy z nich znakomicie się uzupełnia. Oczywiście gwiazdą tutaj jest niezawodny Sven D;anna, który wciąż ma to coś i wciąż potrafi zachwycać. Niszczy w Wizard i tutaj tak samo. Bałem się, że będę tutaj miał kopiuj wklej Wizard, ale jest tutaj znakomity hołd dla twórczości Manowar. Obecność Svena i Davida Shenkla jednak robią swoje. Nie ma w tym może za grosz oryginalności, ale wciąż jest popyt na muzykę w stylu starego Manowar. Dźwięki, riffy, klimat i niektóre patenty to tak naprawdę Manowar ze swojej złotej ery. Na płycie znajdziemy sporo ciekawych, epickich motywów, nie brakuje też atrakcyjnych melodii, czy ostrych, rozpędzonych killerów. Mocnym atutem jest bez wątpienia urozmaicony materiał.
Przed wami dojrzały i świadomy swojej mocy Feanor. Band już na wstępie atakuje nas energicznym, bojowym "Rise of the dragon", który jest udanym miksem dokonań Manowar i Wizard. Popisy gitarowe potrafią wbić w fotel.Tytułowy "The power of the chosen one" to znów ukłon w stronę epickiego metalu i starego dobrego Manowar z lat 80. Dalej mamy kolejny killer czyli agresywny "This You can trust" i znów dostajemy chwytliwy refren i dynamiczny motyw gitarowy. Nie ma miejsca na chybione pomysły i tak naprawdę killer goni killer. "Metal land" to idealny heavy metalowy hymn, który sprawdzi się na koncertach. Imponuje też energia i agresywność w "Hell is waiting", który pokazuje jak muzycy dobrze się rozumieją i jaka jest chemia między nimi. No i te wciągające popisy gitarowe. Cudo! Jest tutaj dużo pięknego, podniosłego, epickiego klimatu i to pokazuje "Lost in Battle". Punktem kulminacyjnym tej płyty jest bez wątpienia prawie 20 minutowy "The return of the metal king". Oj dużo się dzieje w tym kolosie i to jest kwintesencja epickiego heavy metalu.
Co z tego, że Feanor to brat bliźniak Wizard. Ważne, że band dzielnie kontynuuje styl przed laty opracowany przez Manowar i gra prawdziwy epicki heavy metal. Jest podniosły klimat, dojrzałe riffy i wciągające solówki. Nie ma miejsca na nudę, więc pozostaje wyciągnąć swój miecz z szafy i ruszyć do walki w imię heavy metal w ramię z Feanor. To jest prawdziwa przygoda w głąb epickiego heavy metalu.
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz