wtorek, 20 kwietnia 2021

MONARCH - Future shock (2021)

Po 4 latach wraca amerykański band o nazwie Monarch wraca z nowym albumem. "Future shock" ukazał się 16 kwietnia 2021. To nic innego jak swoista kontynuacja debiutu "Go forth...slaughter".  Panowie grają mieszankę speed metalu i thrash metalu, a w ich muzyce można doszukać elementów slayer czy destruction. Płyta skierowana do słuchaczy, którzy nie mają większych emocji.

Troszkę kuleje brzmienie i sama jakość dźwięków. Nie można jednak odmówić całości zadziorności i dynamiki. Jest energicznie, jest agresywnie i thrash metalowa, szkoda tylko że technika nie powala na kolana i same kompozycje też wymagają jakby ostatecznego szlifu. Taki "blast the Seed" jest szybki i bardzo agresywny, ale nie zapada jakoś specjalnie w pamięci. To po prostu solidny thrash metal. Monarch opiera się głównie na głosie Matta Smitha,  który pełni również funkcję gitarzysty. W sferze partii gitarowych wspiera go Casey Trask, którego znamy z gry w Cage czy The three tremors. Niby wszystko jest tak jak być powinno, ale momentami wdziera się chaos. Słychać to dobitnie w takim "Future shock", który opiera się na szybkim riffie, ale brakuje tutaj jakiegoś pomysłu na to. Band gra w sumie na jedno kopyto i brakuje urozmaicenia. Na pochwałę zasługuje melodyjny "shred or die", który wyróżnia się na tle innych kawałków. Totalnie nie pasuje do reszty nijaki "multiuniverse" i podobne emocje wywołuje "Metal Soul".

Liczyłem na porządny i agresywny thrash metal, który porwie mnie mocną grą gitarzystów i mocnymi wokalem. Nie ma tego, nie ma też jakiś ciekawych kompozycji, które by zapadły na długo w pamięci. To jednak tylko solidna płyta, która najzwyczajniej w świecie nie wzbudza żadnych emocji. Można posłuchać i to tylko tyle. Szkoda.

Ocena: 5/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz