środa, 26 września 2012

HUNTER - Hunter (1985)

Nazwa HUNTER w przypadku heavy metalowej muzyki właściwie większości czytelnikom będzie się kojarzyć z naszym rodzimym zespołem, jednak mało kto wie że w latach 80 pojawił się w USA zespół o takiej nazwie i był to HUNTER wg mnie o wiele ciekawszy i bez wątpienia nie doceniony. Owy HUNTER działał w latach 80 i pozostawił po sobie jeden album w postaci „Hunter” który ukazał się w roku 1985. Kapela jednak długo nie działała i po rozpadzie szybko o nich zapomniano i w sumie nic dziwnego bo był to czas silnej konkurencji i wychodziło wtedy sporo znakomitych rzeczy, a HUNTER grał właściwie to co większość, czyli heavy metal w którym pojawiały się pewne cechy hard rocka. Było to granie dość takie pospolite, przypominające dokonania takich kapel jak SCANNER, ACCEPT, czy też WARLOCK. Silna konkurencja, natłok dużej liczby znakomitych płyt w roku 1985 to nie jedyne czynniki, które stanęły przeciwko zespołowi HUNTER. Na pewno ciężko było o rozgłos, kiedy kapela na albumie prezentowała niszowe granie, a przynajmniej takie wrażenie można odnieść po tym jakie nie dopracowane jest brzmienie i jak sporo nie do ciągnięć w sferze technicznej jest, jednak mimo tego że jest ono niedopieszczone, mimo wtórnego charakteru album mi się spodobał. Dlaczego? Bo jest to szczere granie, prosto z serca, szczere, takie naturalne, bez silenia się, bez kombinowania. Mimo kilku wad wydawnictwo to ma sporo zalet, jak choćby ciekawy feeling, klimat, ciekawe podejście do tematyki heavy metal/ hard'n heavy, gdzie są nieco bardziej wyszukane partie gitarowe, melodie rozegrane z finezją, wyczuciem, gdzie jest urozmaicenie, płynność w przechodzeniu między motywami.

Na albumie znajdziemy rozbudowany „Player Piano” mający wpływy NWOBHM, a także twórczości KINGA DIAMONDA, do tego dochodzi brzmienie gitar przypominające dokonania ACCEPT. Nieco bardziej stonowany, zawierający dużą liczbę popisów gitarowych o zabarwieniu finezyjnym „The Forest” jest kompozycją atrakcyjną i idealną wręcz do reprezentowania stylu HUNTER. Rytmiczny, nieco rycerski „Cry To the Wind” brzmi epicko, a elementy NWOBHM sprawiają że utwór jest lekki i bardzo atrakcyjny pod względem partii gitarowych. Muzycy, zwłaszcza gitarzyści są znakomici w tym co robią, nie brakuje im wyczucia, szaleństwa ani wyszkolenia technicznego, co słychać zwłaszcza po instrumentalnym „Aftermath” gdzie jest nacisk na klimat i szaleństwo. „Beware” to rasowy heavy metalowy kawałek, z kolei „Time Of The season” ma elementy hard rocka, „On and On” to lekki, rytmiczny i bardzo melodyjny kawałek, w którym również można wytknąć elementy hard rocka. Również utrzymany w nieco wolniejszym tempie jest „Walk Away” w którym słychać wpływy ACCEPT i podobnie skojarzenia mam w przypadku przebojowego „Before I Die”.

Historia amerykańskiego HUNTER nie mogła się potoczyć inaczej bo zespół postawił na nieco oklepany styl, do tego dochodzi brak jakiś mocnych utworów, brak dobrego brzmienia, nieco nie dopracowane aranżacje i tak o to „Hunter” nie miał prawa podbić świata, jednak nie jest to też zły i nudny album, ot co przeciętny krążek z kilkoma przebłyskami. Rarytas dla fanatyków starych i mało znanych albumów, bo o tym zespole i albumie właściwie nie wiadomo nic, internet i inne źródła milczą na ten temat.

Ocena:6/10

3 komentarze:

  1. W latach 80 był jeszcze jeden heavy metalowy zespół o nazwie Hunter, a mianowicie pochodzący z Niemiec, a powstały w 1983 roku. Wydał tylko dwa albumy "Sign of the Hunter" w 1985 i "Keep the Change" w 1987. Zawiesił się w 1989 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak,ale nie znam ich twórczości:P A ty znasz? dobrzy są? No tylko o tych niemieckich coś wiadomo, a o tym amerykańskim nic:/

      Usuń
    2. Nie, nie znam. Z ciekawości zerknąłem na Encycloapedia Metallum, a tam dwa Huntery: polski i niemiecki. Możliwe, że warto posłuchać też i tego niemieckiego, aczkolwiek raczej niespodziewałbym się fajererkwów.

      Usuń