wtorek, 26 listopada 2013

TAD MOROSE -Revenant (2013)

Cierpliwość fanów Tad Morose się opłaciła. W końcu po 10 latach milczenia ta szwedzka formacja wraca z nowym albumem zatytułowanym „Revenant”. Wiele się zmieniło w zespole, przede wszystkim skład i ludzie którzy od lat tworzyli tą markę. Mimo upływu czasu, mimo pewnych zmian muzyka Tad Morose pozostała nie zmieniona. Co więcej uległa nawet poprawie, czego dowodem jest „Revenant”.

Gitarzysta Andersson i perkusista Moren jako jedyni zostali przy zespole i właściwie to dzięki nim muzyka i styl Tad Morose jest nie zmienna. W dalszym ciągu jest to muzyka którą można określić mianem mieszanki kilku gatunków, w której dominuje heavy/power metal. Mniejszy procent należy do progresywnego metalu czy też thrash metalu. Całość utrzymana w melodyjnym charakterze i oczywiście nie pozbawiona dynamiki, agresji i mrocznego klimatu. Na nowym albumie tych cech nie zabrakło i można odnieść wrażenie że zostały one bardziej podkreślone. Sporym atutem kapeli był Urban Breed znany również z Bloodbound, jednak jego już nie ma, a zamiast niego jest Ronnny Hemlin znany choćby z Steel Attack. Mogłoby się wydawać że bez Urbana ten zespół nie ma prawa istnieć, jednak nowy wokalista odnajduje się w takim graniu i znakomicie zastępuje Breeda. Podobna maniera, mocny wyraźny wokal, nie pozbawiony agresji i emocji działa tutaj jak najbardziej na plus. Otwierający „Beneath A Veil of Crying Souls” nakreśla pewien charakter nowej płyty, oddające to co najlepsze w Tad Morose. Andersson znakomicie nawiązuje porozumienie z Jonssonem jeśli chodzi o partie gitarowe i tutaj na brak ciekawych melodii czy riffów nie można narzekać. „Follow” pokazuje melodyjne oblicze zespołu, zaś „Babylon” to mroczniejsze. Nowa płyta broni się przed rutyną i nudą, a wszystko za sprawą urozmaiconego materiału. Pojawiają się wolniejsze, bardziej toporne kawałki jak choćby „Ares” czy „Dance of Damned”. Warstwa gitarowa przyprawia o ciarki i trzeba przyznać, że panowie odwalili kawał dobrej roboty. Soczyste brzmienie tylko potęguje moc sekcji rytmicznej i właśnie warstwy gitarowej co słychać dobitnie w takim „Absence Of Light”, który przypomina mi twórczość Iced Earth. Szybko i power metalowo jest w „Death Ambrace” czy „Timeless Dreaming”, w których jest coś z Primal Fear czy Nightmare. Każdy utwór trzyma tutaj poziom bardzo wysoki i to czyni ten album bardzo solidnym i zaskakująco dobrym.

Kto by pomyślał że Tad Morose powróci w takiej formie? Tak silny jakby nic się nie stało, jakby nigdy nie doszło do roszad ani postoju w nagrywaniu wydawnictw. Opłacało się czekać tyle czasu na taki album. Wielki powrót Tad Morose i już nie mogę się doczekać kolejnego wydawnictwa oraz koncertów podczas których Ronny będzie śpiewał stare kawałki. „Revenant” to pozycja obowiązkowa dla maniaków heavy/power metalu.


Ocena: 8.5/10

3 komentarze:

  1. Wow! nie wiedziałem, że chłopy nową płytę wysmażyli :) Poprzednie 2 albumy były fantastyczne, jeśli ten dorównuje im poziomem to zakup obowiązkowy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dorównuje, może nawet i przebija:D Nagrali wyśmienity album i oby teraz tylko szli za ciosem :D Ciekawi mnie jak wygląda twoja lista albumów top 10 2013 :D

      Usuń
  2. Moje top 10 2013 roku ? Hm... w sumie trudno mi to określić bo głównie szukam staroci, ale spróbuję :)
    Ravensire - We March Forward
    Saxon - Sacrifice
    Warlord - The Holy Empire
    Iron Kingdom - Gates of Eternity
    Blazon Stone - Return to Port Royal
    Lonewolf - The Fourth and Final Horseman
    Sacred Gate - Tides of War
    Enforcer - Death by Fire
    Running Wild - Resilient (a jednak ;)
    Rocka Rollas - Metal Strikes Back

    OdpowiedzUsuń