czwartek, 20 czerwca 2013

CONQUEST - The War We Rage (2013)

Gatunek muzyczny będący hybrydą power metalu i thrash metalu to dziedzina w której specjalizują się Stany Zjednoczone. Helstar, Attacker czy wiele innych to kapele, który wpisały się w historię metalu. Do kapel z dużym stażem muzycznym można śmiało wliczyć też nieco mniej znany Conquest. Ta formacja powstała w 1988 i swój pierwszy album wydała w 1993 roku. Na tym nie poprzestali wydając w miarę regularnie jakieś wydawnictwo. Mamy rok 2013 i czas na siódmy album formacji o tytule „The war We rage”, który znakomicie wypełnia znamiona gatunku power/thrash metal.

Szata graficzna, która zdobi album od razu zdradza fakt, że kapela nie jest pierwszoligowa. Nie wyróżnia się stylem, nie zaspokoi poszukiwaczy oryginalnego granie. Jednak pasja z jaką grają muzycy Conquest, technika, zgranie i pomysłowość co do kompozycji sprawiają, że „The War We Rage” jest albumem solidnym i godnym uwagę. Każdy kto lubi mocny, wyrazisty wokal, w którym jest nutka agresji, metalowego feelingu ten zauroczy się w Derricku. Jego popisy w zwykłych kawałkach typu „Againts All Odds” sprawią że kompozycja wiele zyskuje. Wokal jest tutaj główną atrakcją to prawda, ale na pewno nie jedyną. Bardziej rozbudowane kawałki pokroju „Coming With Vengence” czy melodyjny „Never Forget” podkreślają że partie gitarowe jakie znajdują się na płycie są może i wtórne, ale solidne i zadziorne. Mocna sekcja rytmiczna i soczyste brzmienie to kolejne mocne strony tego wydawnictwa. Conquest najlepiej radzi sobie w dynamicznej formule i tutaj nie wyróżnia się od innych kapel. „Tyrrant Of The New World” to najlepszy tego przykład. Nie brakuje tutaj też chwytliwych przebojów, które mają zapaść w pamięci, a takie utwory jak „Live Free Or Die”, „Long Haired Country Boy” czy „Fall From The Grace” to najlepsze tego dowody.

Amerykański Conquest chciał oddać to co najlepsze w tradycyjnym power/thrash metalu. Miał w planach nagrać melodyjny, a zarazem agresywny album, który będzie niszczyć sekcją rytmiczną, ostrym brzmieniem i innym elementami bez których nie można sobie wyobrazić power/thrash metalu wyprodukowanego w Ameryce. Nie jest to najlepsze wydawnictwo stworzone w Ameryce, ale krążek godny polecenia każdemu kto chce odprężyć się przy chwytliwych melodiach i nieco się wyszaleć przy ostrej muzyce. Polecam.

Ocena: 7/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz