piątek, 1 stycznia 2021

SABER - Without warning (2021)


 Ciężko dzisiaj o coś oryginalnego w heavy metalu. Mam wrażenie, że zespoły idą na łatwiznę i troszkę żerują na odczuciach fanów tej muzyki i ich zamiłowania do metalu z lat 80. Tamte lata nie wrócą, ale wiele młodych kapel stara się odtworzyć klimat tamtych płyt. Robi się wszystko, żeby przypodobać się tej licznej grupie słuchaczy. Wykorzystywać czyjeś emocje i sentyment to jest jedno. Druga rzecz, że nie ma  w tym nic odkrywczego. Pozostaje to albo akceptować i czerpać radość z tego, że ktoś odświeża sprawdzone patenty i podaje nam je na nowo, albo wracać do znanych nam klasyków z lat 80. Cóż ja tam lubię dawać szansę młodym kapelom i lubię sięgać po materiały z tzw NWOTHM. Nowy rok czas zacząć od debiutanckiego krążka amerykańskiej formacji Saber. Mowa o albumie zatytułowanym "Without warning".

Pierwsza aktywność tej kapeli była już w 2019r, ale dopiero rok 2021 przynosi pełnowymiarowy album tej grupy. To co znajdziemy na tym wydawnictwie to prosty, melodyjny heavy metal, który jest mocno wzorowany na kapelach z lat 80. Przypominają takie formacje jak Haunt, Traveller, ale też Eforcer czy Skull Fist. Trzeba przyznać, że grać potrafią i dużo w tym wszystkim szczerości i miłości do metalu z lat 80. To przedkłada się na jakość tej płyty, bo jest to kawał dobrego, solidnego heavy metalu. Brakuje może nieco mocy i większej przebojowości, ale mimo to jest to płyta godna uwagi.

W kapeli kluczową rolę odgrywa Joel i Jesus, którzy zasypują nas solidnymi i chwytliwymi riffami. Nie możemy narzekać na nudę pod tym względem. Za perkusję odpowiada Trevor Church i odwalił kawał dobrej roboty. Mnie osobiście przypadł wokal Stevena, który ma w swoim głosie to coś i to właśnie dzięki niemu ta płyta jest tak przesiąknięta latami 80.

Motyw z rozpędzonego "Storm of Steel" brzmi bardzo znajomo. Pierwsze skojarzenie to choćby Skull Fist, choć każdy będzie miał swoje skojarzenie. Mocny riff, szybkie tempo i to dobry kierunek w jakim idzie ten młody band. Tytułowy "Without Warning" ma nieco hard rockowy feeling i kawałek bardzo chwytliwy i nawet ma elementy starego Accept. Mocna rzecz! Band pokazuje pazur w stonowanym 'Midnight Rider", choć tutaj tempo nieco siada i już nie ma takich ogromnych emocji. Dalej mamy hard rockowy "Strike of the Witch" i to również solidne granie, ale też mi czegoś brakuje do zachwytu. Może nieco agresji? Może elementu zaskoczenia? O wiele lepiej wypada prosty "Outlaw", który ma coś z Judas Priest czy Accept. Prosty kawałek, który szybko zapada w pamięci i po proszę więcej takich hitów.  Saber bez wątpienia korzystnie wypada w szybszych utworach i znów to potwierdza rozpędzony "speed racer".

Widząc okładkę od razu wiadomo na co się szykujemy. To właśnie dostajemy, czyli sporo solidnego heavy metalu osadzonego w latach 80. Jeśli ktoś szuka płyty idealnej i pełnej świeżych pomysłów to źle trafił, ale dla wszystkich co lubią posłuchać solidnego i chwytliwego metalu mogą śmiało sięgnąć po ten album. Udany start młodej amerykańskiej formacji.

Ocena: 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz