niedziela, 17 stycznia 2021

WOLF SPIDER - Kingdom of Paranoia (1990)


 Fenomen Wilczego pająka nie zgasł po debiucie i w zasadzie długo jeszcze trwał. Band kuł żelazo póki było ciepło i w 1990r wydał kolejny klasyk. Mowa o "Kingdom of Paranoia", który jest drugim albumem w dyskografii Wilczego pająka, a w zasadzie Wolf Spider. Z perspektywy czasu to ważny album nie tylko jeśli chodzi o polską scenę metalową, ale też ze względu na sam Wolf Spider. Wraz z tym krążkiem pojawia się kilka zmian. Pojawia się angielska nazwa, którą band przyjął w 1988r i jeszcze sam skład zespołu uległ zmianie. Jednak mimo pewnych zmian, to wciąż znakomita mieszanka heavy i thrash metalu spod znaku Anthrax, Megadeth czy Toxik.

Jeśli chodzi o zmiany personalne, to band opuścił Mariusz i Leszek, a rolę basisty objął Maciek.Nowym gitarzystą został Darek Popowicz, a wokalistą Jacek Piotrowski, który mocno przypomina styl i manierę Joeyego Belladony. Kolejna zmiana to postawienie na angielski język, co pozwoli dobrzeć do szerszej publiczności. Tym samym ciężko poznać, że to polska formacja, bo pierwsze co przychodzi na myśl to amerykańska scena metalowa. Sama stylistyka zespołu też się trochę zmieniła. Band poszedł w kierunku technicznego, nieco progresywnego thrash metalu. Pojawiły się złożone solówki i bardziej wyszukane aranżacje. Band bawi się tutaj konwencją i mocno przypomina mi Toxik czy właśnie Anthrax. Gitarzyści na tej płycie po prostu błyszczą i panowie dostarczają nam sporo chwytliwych melodii i agresywnych riffów. Imponują tutaj techniką i niezłym wyczuciem rytmu. Klasa światowa!

Ciary pojawiają się przy energicznym "Manifestants", który atakuje nas po odpaleniu płyty. Co za dynamika, pomysłowość i dbałość o detale. Band po raz kolejny pokazuje, że nie mają się czego wstydzić i mogą konkurować z najlepszymi kapelami thrash metalowymi. Drugi utwór na płycie to melodyjny i nieco bardziej heavy metalowy "Pain" i znów dostajemy sporo zmian temp i liczne urozmaicenia w sferze partii gitarowych. Też sporo się dzieje w zadziornym i nieco progresywnym "Black;n whites" , w którym dostajemy połamane melodie i złożone solówki. W tej sferze gitarzyści imponują techniką, wykonaniem i pomysłowością. Na płycie znajdziemy same killery i nie ma tutaj wypełniaczy i jeden z moich faworytów to energiczny "Foxes".  Troszkę łagodniejszy jest "Desert", w którym band wprowadza nieco punkowy klimat, no i jest jeszcze więcej progresywnego zacięcia. Jest jeszcze stonowany i bardziej heavy metalowy "Sicked Nation", który nasuwa na myśl Anthrax i to miło usłyszeć polski band, który gra w takich klimatach. Mamy jeszcze instrumentalny "Nasty ment" i pełen oryginalnych dźwięków "Survive".

Tak o to Wolf Spider nabrał pewności siebie i jeszcze bardziej się rozwinął. Zaczął grać techniczny, progresywny thrash metal z elementami heavy metalu i to już była nie tylko jedna z najlepszych kapel na polskiej scenie metalowej, bowiem mogła śmiało konkurować z najlepszymi na świecie.  "Kingdom of Paranoia" to klasyka gatunku i śmiało można postawić obok klasyków Toxik, Coroner czy Anthrax.  Płyta, którą trzeba po prostu znać !

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz