W 2019 band zasilił utalentowany Joan Pabon, który wymiata w wysokich rejestrach. Pojawił się też basista David Wieczorek, który grywał w Paragon czy Stormwarrior, a także klawiszowiec Denis Scheither. Mamy doświadczonych muzyków, którzy tylko umocnili szeregi Tragedian. Dobrze, że band nie kombinuje i gra swoje. Dostajemy porcję melodyjnego, europejskiego power metal i nie brakuje chwytliwych melodii. Jednak nie jest to płyta idealna. Album jest nie równy i wśród mocnych kawałków, znajdziemy też utwory nieco bardziej komercyjne.
Zachwyca Tragedian w rozpędzonym "Rising Rage" i tutaj jest wszystko co niezbędne w power metalu. Klimat symfoniczny udziela się w "Aloness" i to kolejny mocny punkt tej płyty. W pamięci zapada też przebojowy i pomysłowy "Darkest of my days". Nie potrzebne są tutaj komercyjne elementy jak te w "Crying the rain", który nudzi swoją formą. Pojawiają się też elementy progresywne w "forevermore", czy rozbudowany "Forces of light", w którym gościnie pojawia się Zak Stevens.
"Seven Dimensions" to poukładany album, który dobrze się słucha i na pewno spodoba się fanom power metalu. Jednak nie jest to płyta z górnej półki, która namiesza w tegorocznych zestawieniach. To płyta solidna, ale nic ponadto. Zabrakło jakiejś agresji, no i większej przebojowości. Za dużo tych komercyjnych elementów. Może następnym razem będzie lepiej?
Ocena: 7/10
piątek, 29 stycznia 2021
TRAGEDIAN - Seven Dimensions (2021)
Czekałem na nowe dzieło niemieckiego Tragedian, bo to band, który rozumie stylistykę melodyjnego power metalu. Ta marka jest już rozpoznawalna na rynku i zawsze dostarczają muzykę na bardzo dobrym poziomie i zazwyczaj nie schodzą poniżej pewnego poziomu. W tej kwestii nic się nie zmieniło, bo najnowsze dzieło "Seven Dimensions" to wciąż power metal na dobrym poziomie, który jest wart uwagi. Nowy album został zarejestrowany w nowym składzie, ale styl i jakość została bez zmian.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz