sobota, 23 stycznia 2021

DRAGON - Hordes of Gog (1989)


 Turbo, Kat, Destroyers, Wolf Spider i do tej zacnej śmietanki polskiego heavy metalu, czy też thrash metalu brakuje Dragon. To kultowa kapela, która powstała w 1984r i w tym roku band ma wydać nowy album po długoletniej przerwie.  Ta katowicka formacja swój złoty okres miała na przełomie lat 80 i 90, a band dał się poznać jako specjalista thrash/ speed metalu z elementami death metalu.  Kapela powstała z inicjatywy perkusisty Marka Wojciechowskiego, basisty Krzysztofa Nowaka i gitarzysty Jarosława Gronowskiego. Z czasem formułował się właściwy skład i tak o to Marek Wojciechowski objął funkcję wokalisty, a nowym perkusistą został Krystian Bytom, a drugim gitarzystą został Leszek Jakubowski. W takim składzie powstał w 1989r pierwszy klasyk Dragon, czyli "Hordes of Gog", który ukazał się w dwóch wersjach. Polskiej i angielskiej, gdzie zaśpiewał Grzegorz Kupczyk, po tym jak odszedł Marek Wojciechowski.

Płyta ma swój urok. Zachwyca brudna i surowa produkcja i taki brutalny wydźwięk całości. Pierwsze skojarzenie to płyty Death czy debiut Kreator. Cieszy oczy znów piękna okładka Jerzego Kurczaka, który narysował wiele klasycznych okładek polskiego metalu.  Debiut Dragon to przede wszystkim zadziorny i klimatyczny wokal Marka Wojciechowskiego, który przypomina mi manierę Petrozzy z Kreator i to spory atut. Płyta kryje sporo agresywnych, ale i melodyjnych riffów, czy solówek i nie ma tutaj mowy o jakimś tam debiutantach. Panowie pokazują tutaj klasę.

Płytę otwiera złowieszczy "The priest of betray" i band po prostu tutaj błyszczy. Co za surowość i brutalność. No brzmi to znakomicie.  Dalej mamy  toporny i mroczniejszy "Seven bowls of wraith". Band znakomicie bawi się konwencją i te popisy gitarowe są po prostu fenomenalne. Kolejny killer na płycie to techniczny "Eternal Rest" i to miła konkurencja dla Wolf Spider. W podobnej konwencji utrzymany jest szybki i złowieszczy "Beliar". Mimo swojej brutalności kawałek zachwyca atrakcyjnymi melodiami i przebojowym refrenem. Dragon brzmi tutaj jak zagraniczna kapela i nie mają się czego wstydzić. Złoty okres Dragon. Połamane melodie i dużo technicznego thrash metalu dostajemy w tytułowym "Hordes of Gog". Ten kawałek idealnie oddaje styl tej płyty, jak i samego zespołu. Stonowany, bardziej heavy metalowy "Innocent Blood" też zachwyca surowym klimatem i prostym motywem. Całość wieńczy kolejny killer, czyli "Armageddon" który imponuje  ciekawymi, złożonymi solówkami, czy chwytliwym refrenem. Oj dużo się tutaj dzieje i nie ma mowy o nudzie.

40 minut muzyki zawartej na tym krążku mija szybko i jestem w szoku, że Dragon grał na takim światowym poziomie. Dragon to kolejny wielki zespół na polskiej scenie metalowej. Płyta perfekcyjna i jedynie może nieco momentami przeszkadza garażowe brzmienie, ale muzyka to wynagradza. Ponadczasowa płyta tego wielkiego zespołu.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz