niedziela, 24 stycznia 2021

WOLF SPIDER - Hue of Evil (1991)

Erę klasycznego Wolf Spider zamyka również kultowy "Heu of Evil". który kontynuuje to co band prezentował na poprzednich "Kingdom of Paranoia" i "Drifting in the sullen Sea". Tak więc w dalszym ciągu dostajemy techniczny thrash metal z elementami progresywnymi, co zbliża nas do twórczości Toxik czy Anthrax. "Hue of Evil" jest na podobnym poziomie co poprzednie wydawnictwa i również wytrzymał próbę czasu.

Album ukazał się parę miesięcy po "Drifting in the sullen sea" w roku 1991 i nic dziwnego że ma podobny klimat. Na wokalu pojawia się Tomasz Zwierzchowski, który zmarł w 2009r.  Na albumie jego styl i technika nie wiele odbiegała od wyczynów Jacka Piotrowskiego.  Oczywiście duet gitarowy tworzony przez Dariusz i Piotra dalej błyszczy i zachwyca. Panowie dalej trzymają wysoki poziom i "Hue of Evil" jest przepełniony zadziornymi riffami i atrakcyjnymi melodiami. Nie ma tutaj miejsce na nudę, a każdy z utworów to prawdziwa uczta dl fanów technicznego thrash metalu. Uroku dodaje nieco punkowy feeling całości.

Płytę otwiera klasyk w postaci "Sex Shop" i już wiemy że to klasyczny Wolf Spider i należą się brawa za te nawiązania do patentów Anthrax czy Toxik. Brzmi to fenomenalnie i ciężko uwierzyć, że to wszystko powstało w Polsce. Pod względem partii gitarowych wyróżnia się złożony i rozbudowany "Its only vodka". Gitarzyści bawią się konwencją i nie brakuje w tym pomysłowości i finezji. "Hue of evil" kryje sporo hitów i jednym z nich jest zadziorny "Sex maniacs". Band potrafi wykreować tajemniczy klimat i to właśnie dostajemy w nastrojowym "Homeless Children". To wciąż wysokiej klasy techniczny thrash metal, w którym nie brakuje elementów progresywnych. Zachwyca też rozpędzony i pełen agresji "Terrorists"  i to kolejny mocny punkt tej płyty.  Całość wieńczy kolejny długi kawałek i "Verge if Insanity" to znów ukłon w stronę progresywnej odmiany thrash metalu. Wyszukane melodie, dbałe przejścia i zmiany temp nadają kawałkowi charakteru.

"Hue of evil" to kolejny klasyk w dorobku Wolf Spider i zamyka on złoty okres grupy, który przypadł na przełom lat 80 i 90. Album mimo upływu czasu wciąż błyszczy i oddaje to co najlepsze w technicznym thrash metalu. Pozycja obowiązkowa dla fanów Toxik czy Anthrax.

Ocena: 9/10
 

3 komentarze:

  1. Tylko te okładki wydawanych u nas wtedy metalowych płyt, istny koszmar i bezguście ( no kto chwali się ptaszkiem przy dziewczynach, nawet tych z ulicy ? ) Wolf Spider, Destroyers, Dragon, Turbo, pewnie jeszcze wszystkich nie wymieniłem. Okładka to pierwsza rzecz na którą zwracam uwagę, pewnie nie tylko ja, te wręcz odpychają od zapoznania się z muzyczną zawartością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to te okładki są po prostu znakomite. Kwintesencja metalowej stylistyki :)

      Usuń
    2. No idealnie oddają charakter naszej sceny i przypominają mi nieco okładki warlock czy steelover😜

      Usuń