środa, 27 stycznia 2021

MICHAEL SCHENKER GROUP - Immortal (2021)

Michael Schenker po dwóch udanych albumach pod szyldem Michael Schenker Fest postanowił wrócić do swoich korzeni, czyli Michael schenker group, który działał już od 1979r. Najnowsze dzieło "Immortal" ukazuje się po długie przerwie jeśli chodzi o płyty pod tym szyldem. Stylistyka nic się nie zmieniła i jest to typowy album dla Schenkera, więc obyło się bez niespodzianek. Płyta ma ciekawych gości, ale czy muzycznie równie jest ciekawy?

Najważniejsi goście to oczywiście wokaliści, a wśród nich Ronnie Romero, Ralf Sheepers, Joe Lynn turner i Micheal Voss. Gwiazdy światowego formatu i całość oczywiście utrzymana w tonacji hard rocka i heavy metalu. To muzyka, która zadowoli fanów klasycznego grania i znajdziemy tutaj coś z pogranicza Scorpions, Rainbow, Dio, czy Dokken. Schenker jest znakomitym gitarzystą i niczego nie musi udowadniać. Wszystko jest zagrane bardzo przyzwoicie i to nic dziwnego, kiedy ma się za sobą taki spory bagaż doświadczenia. Jednak do perfekcji daleko. Znakomite nazwiska i wyjątkowy styl Schenkera nie zagwarantowały nam albumu idealnego. Problem tkwi, że kompozycje jakoś specjalnie nie zaskakują, a do tego sam materiał jest bardzo nierówny. Mamy genialne utwory, ale też czasami wkrada się po prostu nuda. Każdy utwór jest jakby idealnie pisany pod danego wokalisty, ale całościowo brzmi to trochę chaotycznie.

Tak, po narzekałem, to teraz czas na plusy. Album na pewno jest wart uwagi i nie jest to jakiś totalny chłam, bo dobrze się tego słucha. Solidna porcja hard rocka z elementami heavy metalu. Najlepszy z tej płyty to przebojowy i marszowy "Sail the darkness" z wszędobylskim Ronnie Romero. Sama kompozycja ma coś z Dio, ma coś z Rainbow, a nawet Accept. Świetna rzecz i szkoda, że na płycie nie ma już takich perełek. Ciekawie wypada rozpędzony "Drilled to Kill", który przypomina twórczość Primal Fear i nie mogło zabraknąć mocarnego Ralfa Sheepersa. Kolejny mocny punkt tej płyty. Skoro jest Joe Lynn Turner to jest też Rainbow w hard rockowym "Don't die on me now". Miło usłyszeć Turnera, tylko szkoda że utwór jest nijaki. "Knight of the Dead" to kolejny szybki kawałek w metalowej oprawie i znów tu błyszczy Ronnie Romero. Rock'n rollowy "Devils daughter" ma pozytywną energię, ale sam główny motyw brzmi komicznie. Tylko solidny jest "come on over", który jest jakiś taki oklepany i bez pomysłu.

Mam wrażenie, że płytę napędzają gwiazdy, a nie tyle sama muzyka. Same partie gitarowe są solidne i bywają czasami mocne momentami, ale jako całość "Immortal" wypada nierówno i jakoś tak nijako. Płyta do posłuchania i w sumie zapomnienia. Szkoda, bo zmarnowano potencjał jaki drzemał w tej płycie.

Ocena: 5.5/10
 

2 komentarze:

  1. Jak to tłumaczyć, bo po znakomitej ,,Resurrection,, Schenker wypuszcza dwa takie ,,gnioty,, ( Revelation i Immortal) ?

    OdpowiedzUsuń
  2. W przypadku młodszego Schenkera nigdy nie było równo. Lubie jego przygodę z Garym Barden'em (tę z lat 80-tych). Stawiałem wtedy pierwsze kroki w szeroko rozumianym HM).

    OdpowiedzUsuń