niedziela, 21 kwietnia 2013

ECHOTIME - Genuine (2013)

Przerost formy nad treścią to zjawisko, które również potrafi pojawić się w muzyce metalowej i to właśnie uświadczyłem słuchając nowego albumu włoskiego zespołu ECHOTIME, a mianowicie „Genuine”, który ukazał się pod koniec marca nakładem logic(il)logic records. Zastanawiacie się pewnie jak przejawia się to zjawisko, ten przerost formy na tym wydawnictwie i czy jest to album, na który warto zwrócić uwagę?

„Genuine” to właściwie koncept album, który związany jest z wykreowanym światem, który jest odbiciem naszego rzeczywistego i wszystko skupia się wokół głównego bohatera, czyli Daniela Anthonyego – chemika, który przez lata pracował w laboratorium w dużym mieście. I on planował stworzyć coś co pomoże mieszkańcom, całemu światu, to on stworzył tytułową molekułę „Genuine” Jednak ten pomysł nie spodobał się władzą i zamknęli wynalazcę w więzieniu. Album opowiada dalsze losy owego bohatera, to jak jest daleko od miasta, uwieziony i to jak poznaje Emita, który odmieni jego losy. Wszystko fajnie, jest klimat, pomysł, ciekawa historia i to z pewnością należy uznać za plus i rozbudowanie formy owej muzyki metalowej. Jednak historia to tylko jedna strona medalu. Może ona wciągnąć, zaintrygować, stworzyć klimat, ale wciąż liczy się muzyka. Muzycznie zespół wykreował ciekawe styl, który stara się połączyć elementy muzyki punkowej, motywy industrialu, muzyki filmowej, muzyki progresywnej, metalowej, a także elementy popu, rocka, czy też symfonicznego metalu, stawiając na wyszukane melodie i magiczną atmosferę. Styl może i ciekawy i taki dość oryginalny, jednak kiedy dochodzi do bliższego kontaktu z muzyką tego zespołu, to jednak trzeba stawić czoło chaosowi i niedopracowanemu stylowi, któremu brakuje bardziej określonej stylistyki. Muzycy też tutaj wypadają tylko przyzwoicie i najlepiej z nich wypada wokalista Alex, który manierą przypomina mi Tobiasa Sammeta i choć potrafi śpiewać, to jednak nie zapada w pamięci, nie porywa, a wszystko gubi się w nudnej i ciężko strawnej muzyce. Co z tego, że brzmienie jest dopracowane i takie mocne, skoro muzycy nie tworzą ciekawej muzyki, a kompozycje są rozlazłe na każdej płaszczyźnie, zarówno tej kompozytorskiej jak i aranżacyjnej.

Materiał podzielony został na sceny i akty co intryguje, szkoda tylko że już nie pod względem czysto muzycznym. Brak ciekawych melodii, solówek pobudzających zmysły słuchacza. „The Choice” brzmi jeszcze jako tako, bo jest ciekawy refren, ale już tutaj słuchać, że nie mamy do czynienia z albumem niszczącym obiekty. „The March” pokazuje ten chaos i brak zdecydowania, a także brak ciekawych pomysłów zespołu na kompozycje. Ciężko wyróżnić tutaj cokolwiek, ciężko opisać cokolwiek, bo właściwie nie ma się nad czym rozczulać i rozpisywać. Wszystko tutaj jest na jednym niskim poziomie, który nie nadaje się do słuchania.

Ciekawy pomysł na zmieszanie różnych elementów z różnych gatunków muzycznych, oparcie wszystko na ciekawej historii s-f nie wystarczy, żeby nagrać udany album. Niestety ECHOTIME to zespół, który niczym nie zachwyca, od pierwszych minut zanudza swoją formą, przerostem formy nad treścią, która jest uboga, czy też w ogóle jej nie ma. Słyszałem wiele płyt w tym roku, ale to jest najgorsza rzecz jaką słyszałem, niestety. Sporo pracy czeka ECHOTIME by zmienić swój wizerunek.

Ocena: 1.5/10

 Płytę przesłuchałem dzięki uprzejmości :


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz