sobota, 25 czerwca 2011

ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA - Time (1981)





Jak dostrzec oryginalność w muzyce, jak dostrzec to czego inni nie dostrzegają? Najlepiej po prostu zabawić się z Indiana Jones i przeszukiwać różne rejony muzyki heavy metalowej, a gwarantuje, że znajdziecie nie jeden raz coś bezcennego. Tym, którzy kochają rock, z elementami rocka progresywnego czy też symfonicznego, mogę polecić pewną legendę, która jednak nieco jest pomijana przez znawców i najczęściej traktowane jest jak coś egzotycznego. Tym owym zespołem jest brytyjski Electric light Orchestra znany również pod skrótem ELO. To co grał zespół przez jednych określane było nawet „meinstream rock”. A najważniejszym dla zespół bł nie kto inny Jak Jeff Lynn. Czym się zespół wyróżniał? Łączył sporo różnych dźwięków, sporo różnych instrumentów i choć momentami może to było nieco kosmiczne, nieco ponad czasowe, to taka muzyka przyciągnęła nie jednego słuchacza, to też w talach siedemdziesiątych czy też w osiemdziesiątych zaliczano ich do czołówki rocka. Rok 1981 był dobrym rokiem dla tego zespołu. Bo został wydany jeden z ich najlepszych krążków uważany nie tylko przeze mnie, ale przez większość fanów. Album został nazwany „Time” i można tutaj śmiało mówić o koncept- albumie. Wszystko stanowi całość, a historia dotyczy podróży futurystycznych. Osiągnięto tu tutaj jak dla mnie szczyt formy artystycznej zespołu, gdzie jednak mimo tylu zalet, wciąż słychać styl wypracowany wcześniej. Styl w którym mamy rozbudowane kompozycje, zagrane z rozmachem i podporządkowane pod śpiew Jeffa. Wszystko rozpoczyna jak to bywa w tego typu konceptach intro tutaj jest „Prolugue” i słychać niesamowity klimat, słychać s-f, słychać piękną melodie no i jest magia, a to wróży dobrze na przyszłe utwory. „Twilight” jeden z najbardziej osławionych utworów tego zespołu. Jest żwawe tempo, jest melodia, jest trochę elektroniki, a to tylko żeby zbudować niesamowity klimat i przestrzeń w klimacie s-f. Jest niesamowita melodyjność i chwytliwy refren, takich przebojów jest na tym albumie całkiem sporo. Pochwalić należy Jeffa Lynna, który idealnie się spisuje jak frontmen, a jego głos kochałem od dziecka. Również nowoczesny jest „Yours Truly, 2095”. Jest tutaj fajny klimat i taki nieco zniekształcony głos Jeffa za pomocą technologii. Fajnie się tego słucha bo jest to chwytliwe i ma naprawdę niezłe melodie. Jak to jest w przypadku rocka, jak i wielu tego typu albumów, nie może się obejść bez ballady , bo to przecież rzecz święta. Jeśli miałbym sporządzać jakieś top 10 ballad to zapewne gdzieś na pewno znalazłoby się miejsce dla „Ticket To The Moon”. Jest piękna melodia, spokojny, bardzo wzruszający wokal Jeffa. Wszystko zostało tutaj zbudowane na emocjach. Brawo bardzo piękna ballada, gdzie nie zabrakło też pięknych chórków. Hmm, znacie Smokie? To na pewno z tym zespołem skojarzy wam się kolejny utwór - „The way Lifes meant to be” gdzie główną rolę gitary akustyczne. Jednak wciąż słychać, że to nic innego jak rock pełną parą. Też nie szczędzą tutaj różnych smaczków, ale taki jest ELO dużo melodii, dużo przepychu, dużo dźwięku. Piękna muzyka to jest i takie utwory to potwierdzają. Utwór bardzo fajnie buja i sprawdzi się, nawet do potańcówki z dziewczyną. Skoro jest koncept album to też nie mogło zabraknąć też instrumentalnego utworu, tutaj tym utworem jest „Another Heart breaks” choć i pod balladę tez można to zaliczyć. Spokojny kawałek, który przenosi słuchacza do świata magii. Piękna rzecz. Znanym kawałkiem choć może nie tak jak „Ticket To the Moon” czy też „Twilight” jest też „Raid is Falling”utwór utrzymany w średnim, a raczej w wolnym tempie, ale tutaj melodie zagrane na klawiszach i głos Jeffa Lynna wzrusza. Do tego miło się tego słucha. Takich kompozycji już nikt nie tworzy, a tutaj można to podziwiać, jak brzmi piękna muzyka, która nie starzeje się pomimo że 30 lat upłynęło. Szybkim utworem jest „From The End of the World” , ale i tutaj jest bardzo futurystycznie i bardo nasycone jest dźwiękami. Ale jest to jeden z tych bardziej energetycznych utworów na płycie. Pięknym i bardzo bujającym utworem jest „ The Light goes Down” i tutaj znów słychać magię i takie stare czasy, które przetrwały w tej muzyce no coś pięknego. No i refren chwytliwy i taki typowy dla tego zespołu. Teraz na koniec znów kilka znanych i bardzo lubianych utworów przez fanów, gdzie trafiają na każdy the best of. Pierwszym jest „Here is the news” 100% rocka. Melodia zagrana na cymbałkach i na jakiś sprzęcie elektronicznym, jest chwytliwa i prosta. Potem znów sporo ciekawych dźwięków, jest pulsujący bas, jest łatwy i wciągający refren, a takie przeboje ludzie kochają. Drugim takim klasykiem jest „Hold On tight” i jest to kolejna taka petarda rockowa, chwytliwa i bardzo bujająca i która nie nudzi gdy się słucha pora tysięczny. Nieśmiertelny utwór.
Spokojny i bardzo wzruszający jest '21 century man”, choć nieco słabsza to ballada.
Całość zamyka „Epiloque” który robi to w sposób jak przystało na ostatni chapter. Czuć , że kończy się nasza podróż po tym magicznym świecie jaki wykreował zespół na tym albumie.
ELO jest to zespół, który jest przez wielu nie doceniany, ba nawet nie znany, a szkoda bo to kopalnia przebojów, bo to zespół legenda, której nie znać to wstyd. Zespół nagrał sporo albumów, „Time „ to ich album studyjny nr 10, ale tutaj osiągnęli dopiero perfekcję. Tutaj wszystko jest idealne, bez jakiś przynudzań. Takich albumów, z taką muzyką nie jest zbyt dużo. Nota:10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz