środa, 9 listopada 2011

ATTACKER - Battle At The Helm's Deep (1985)

Kto jako pierwszy sięgnął po inspiracje liryczne do książek J.R.R Tolkiena? BLIND GUARDIAN? Nie, bo amerykański ATTACKER, który gra power metal. Kapela została założona w 1985 i trzeba przyznać, że mimo wzlotów i upadków wytrzymała próbę czasu i należy do zespołów mających status „aktywny”. Na dzień dzisiejszy zespół ma skromny dorobek 4 albumów i najbardziej rozpoznawalnym krążkiem tej kapeli, który stał się legendarnym dziełem jest debiut „Battle At The Helms Deep” z 1985 roku. Legendarnym nie tylko z tego powodu, że miał on wpływ na rozwój power/speed metalu, ale również za nie powtarzalny styl, w którym można doszukać się wpływów IRON MAIDEN, BLACK SABBATH i to właśnie muzyka jest miernikiem tego albumu. Można się delektować pięknym łagodnym w wejściem do „The Hermit” i tutaj już mamy przykład tego co znajdziemy na albumie. Czyli dynamiczną sekcję rytmiczną i w tej roli świetnie się sprawdza perkusista Mike Sabatini, który gra energicznie i przede wszystkim urozmaicenie, a towarzyszy mu nieustępliwy basista Lou Ciarlo. Jednak to tylko jeden z wielu plusów jakie można znaleźć w muzyce ATTACKER. Bo nie można pominąć zadziornego wokalu Boba Mitchela, czy też duet u Pata Marinella i nieżyjącego Jima Mooneya, który wygrywa ostre partie gitarowe, pełne urozmaicenia i szaleństwa i to jest jeden z głównych powodów dla których tak wysoko cenię ów album. Wracając do zawartości i do „The Hermit” to muszę przyznać, że stonowane tempo i chwytliwy refren kojarzą się z IRON MAIDEN, zwłaszcza z „Charlotte The Harlot”. Tak, przebojowość, duża dawka różnorakich melodii i motywów, to coś co charakteryzuje muzykę ATTACKER i takich urozmaiconych kompozycji jest tu pełno i można tu wymienić „The Wrath Of Nevermore” gdzie udanym zabiegiem okazało się wstawienie akustycznej gitary, prosty „Disciples”, czy też „Downfall” z wciągającym popisem umiejętności gitarzystów. Melodie na tym krążku odgrywają znaczącą rolę o czym przekonuje różnorodny „Battle At Helms Deep” gdzie znów słychać inspirację IRON MAIDEN, ale tym razem powiązano to z nieco epickim wydźwiękiem, a także z ponurym motywem, który nasuwa choćby METAL CHURCH. Jak przystało na power metal, nie brakuje szybkich petard i tu w tej roli krótki "Slayer's Blade" czy też prosty "Kick Your Face". Tym którym jest mało, zachęcam do zapoznania się z 6minutowy „Trapped” który znany jest jako bonusowy kawałek i muzycznie jest to wariacja na temat twórczości IRON MAIDEN i tych motywów nie tylko basowych jest sporo. Brzmienie tego albumu jest adekwatne do zawartości i trzeba przyznać, że robi odpowiednią otoczkę. Perfekcjyjna aranżacja, niezwykła pomysłowość po stronie muzyków, którzy pod względem umiejętności zachwycają, zwłaszcza Bob Mitchell, który jest wokalistą idealnie dopasowanym do stylu i poziomu muzyki ATTACKER. Gdyby nie urozmaicony pod względem motywów i melodii materiał, to bym się może wahał, a tak nie mam wątpliwości, że ten album zasługuje na miano kultowego, legendarnego. Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz